Pani karmi
dziecko… - głos pewnie w założeniu miał być miły, ale wyszło jak zwykle.
Coś między
naganą, zdziwieniem bezgranicznym i nakryciem Matki na gorącym uczynku, kiedy
właśnie zakopywała zwłoki w ogródku. I jak tu wmówić platynowo-blond pani
Marioli, że to nie zwłoki, a kwiatki, tylko odmiana taka duża i z nogami….?
Bo jak by nie
patrzeć, blond włosa Roszpunka-Mariola trafiła w sedno i odkryła tajemnicę
skrywaną głęboko przez naszą rodzinę od lat 3 (prawie) skrzętnie i
konsekwentnie: otóż rzeczywiście, Matka karmi dziecko.
Ba! Żeby to
Matka tylko… Ale i Tata, i Babcie obie, i Dziadek, czasem nawet wujostwo,
koleżeństwo a nawet jakieś nieznajomy gdzieś się po drodze przypałętał….
Trudno
zaprzeczać, Matka prawdomówna i płocha jak lilia na wietrze spłonęła na tę
okoliczność przyłapania nawet rumieńcem niczem pensjonarka, mimo swej …estki na
karku.
Proszę się
przyznać – zachęcała pani Mariola, potrząsając blond lokiem w te miłe
wrześniowe przedpołudnie.
Ta niechęć do
samodzielności musi mieć gdzieś swe źródło – zamyśliła się głęboko, nawijając
pukiel na palec ufajdany flamastrem (palec, nie pukiel).
Postanowiła
Matka nie przedłużać i nie wprowadzać zbędnego napięcia, ucinając je wpół.
Rzeczywiście –
wybełkotała spłoszona.
Dokarmiam syna,
ale on ma jeszcze problemy z koordynacją, to znaczy tak mi się wydaje… Może dla
własnej wygody łatwiej mi podać mu zupę, ale ćwiczymy, naprawdę ćwiczymy, jemy
razem, to znaczy razem trzymamy łyżkę, albo widelec, zachęcam go. Tylko on
płacze, nie potrafi, i mi go po prostu żal… - złożyła Matka obfitą samokrytykę,
tudzież wytłumaczyła się solennie z wyznawanych zasadach życiowych wobec
niespełna trzyletnich dzieci, kochanych może rzeczywiście bezkrytycznie i za
mocno, no ale co zrobić, Matka tak ma, feler jakiś wychowawczy.
A właśnie – pani
Mariola w geście tryumfu podnosi palec wskazujący ku górze.
Wiedziałam! –
tryumf, fanfary, triumfalny wjazd do Rzymu, pani Mariola na rydwanie ciągniętym
przez Matkę wjeżdża pod łukiem tryumfalnym wzniesionym na jej cześć.
To błąd –
poucza.
Skończyłam
studia podyplomowe z terapii zajęciowej. Może mi pani wierzyć.
Wierzę, na Boga,
wierzę!
Denerwuje się
bajeczce, ktorą włączamy dla całej grupy, że telewizor gra za głośno, że się
boi. A to jest bajka dla trzylatków, przyjazna, dostosowana do wieku… Staś
odmawia też samodzielnego jedzenia. Odmawia. Czasem dziubnie coś łyżką…. Ale
jak on tą łyżkę trzyma! Jakby nigdy nie trzymał wcześniej… A chleb jak trzyma!
Jakoś tak… - tu próbowała zademonstrować, ale nie umiała, machnęła więc ręką.
W każdym razie
dziwnie – ciągnęła.
Może to
rzeczywiście nasza wina – przezornie wciąga Matka w całą niewesołą sytuację
Tatę, wiadomo, co dwie pupy do bicia to nie jedna – ale on jest jeszcze taki
mało samodzielny, może dlatego że jest z końca roku? Wydaję mi się, że
potrzebuje więcej czasu… Ale wdrażamy go, nie na siłę, idziemy raczej za nim,
za jego tempem….
Błąd – płowowłosa
pani Mariola przerywa Matce w pół słowa jej pokrętnych tłumaczeń.
Dziecko musi być
samodzielne. Bo widzi pani – taka sytuacja: nie umie umyć rąk, ba, on nawet nie
słucha, kiedy karzę mu to zrobić. Nie idzie do ubikacji. Nie umie – nie umie
zdjąć sobie spodenek, podciągnąć. Wstrzymuje i kilka razy popuścił. Może
jeszcze załatwia się na nocniku?
Nie, nie, nic z
tych rzeczy – zaprzeczyła Matka z gorliwością neofity, tak gorąco i żarliwie,
że nieomal się poparzyła, a pani Mariola z miejsca pewnie domyśliła się, że i
tak bywa, niestety.
No tak… -
wysapała.
Jasne… Musi się
usamodzielnić. Musi. Nie umie sam zakładać butów, nie zdejmuje kurtki, nie
mówię już o zakładania i zasuwania suwaka. Musi pani o to zadbać. To jest miłe,
fajne dziecko, bardzo inteligentne. On te inteligencje trochę wykorzystuje,
żeby postawić na swoim. Musi pani z tym walczyć – trzęsła pani Mariola blond
czupryną przed okiem przerażonej Matki, która pojęcia nawet nie miała, że tak
oto – nieświadomie, słowo daje – krzywdziła swoje dziecko, lat 2 i 10 miesięcy.
Złożyła też
Matka solenną obietnicę przed złotowłosym ciałem opiekuńczo-wychowawczym, że
nie tylko dopilnuje, aby Stasina sam się ubierał, jadł i mył w całości,
puchatego łebka nie wyłączając, ale wdroży go też, aby w krótkich przerwach między
obiadkiem a oglądaniem przymusowej bajki w telewizorze potrafił wykonać sobie
własnoręcznie trwałą ondulację, manicure i pedicure. Oraz obowiązkowo masaż
tajski.
Ku chwale ojczyzny
;).
No i masz! Nie dogodzisz! Bo u mnie odwrotnie. Dwa lata i prawie cztery miesiące, a od roku wszystko siama, siama, siama. I nic jej nie przestrasza ;) Nic. Łatwo domyślić się efektów. Na szczęście nie chodzi do przedszkola, bo pewnie słuchałabym, że za samodzielne to moje dziecię i wszystkie plany paniom psuje i wszystko trzeba po nim naprawiać oraz poprawiać. A tak to sami naprawiamy, poprawiamy, prostujemy, sprzątamy i czasem chcielibyśmy coś zrobić sami. Wierz mi. Nie dogodzisz światu, a już zwłaszcza paniom w przedszkolu. Dziecka nie zaprogramujesz :))) Nawet ku chwale ojczyzny ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem, czy to dziewczynki są takie rezolutne, czy to zależy od dziecka.... U nas pierwsza grupa była baaardzo ciężka, Staś zaaklimatyzował się dopiero pod koniec maja. Ze starszym nie było takich problemów, ale może dlatego że jest z początku roku? sama nie wiem... Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńDzieci mają swoje tempo, w dodatku w różnych okresach różne, przecież to osoby, nie roboty. Czy coś robią, czy nie, zależy nie tylko od tego, czy potrafią, ale od chęci, motywacji, humoru, zmęczenia i o Matko :) , przecież sama wiesz dobrze :)
UsuńU mnie synek z końca września i też bardzo samodzielny - spieszyło mu się by być takim jak siostra i bez mojego udziału podłapał wiele rzeczy ;) Chociaż ostatnio czasem ma tak, że np. nie chce mu się ubrać butów i twierdzi że nie umie albo wymyślił w przedszkolu że nie zje obiadku jak go Pani nie nakarmi ;) A Panie siadały i karmiły - jak to usłyszałam to od razu im tego zakazałam robić - jak będzie głodny to sam zje ;)
UsuńTakże jestem przekonana, że to zależy od dziecka - nie ma co zmuszać i się spinać ale warto dużo ćwiczyć ;) Na wszystko przyjdzie czas :)
Czy to wspominki z zeszlego roku? Bo mi sie wydawalo, ze Stas juz ma skonczone 3 lata? Chyba, ze cos mi sie pomylilo...No i mamy sierpien, a nie wrzesien. :)
OdpowiedzUsuńCzytam i stwierdzam, ze moj syn, majacy 2 lata oraz prawie 9 miesiecy, do przedszkola sie kompletnie nie nadaje... Samodzielnie je to, co moze zjesc lapkami, ale czesto nawet kanapeczka woli byc karmiony. Sam zje lyzka tylko budyn lub jogurt, zupa mu cala splywa. :) Sciagnie sobie gacie do sikania, ale podciagnac ich nie daje juz rady. Innej czesci garderoby ani nie zdejmie, ani nie ubierze. A przepraszam! Ubierze kalosze, bo do nich wystarczy wsadzic noge. Ale potem juz ich nie zdejmie. ;) Zalatwia sie na nocnik, bo na sedes, nawet po stolku brakuje mu kilku cm. Cale szczescie, ze zdecydowalismy sie odroczyc mu "wyrok" przedszkolny o rok... ;)
Tak, tak - to zeszły rok. Taką właśnie mieliśmy ciężką pierwszą grupę, Staś w ogóle nie odnajdował się w sytuacji - odchorowaliśmy to wszyscy. ale z drugiej strony przedszkole dużo mu dało - wreszcie otworzył się na dzieci, okrzepł, po roku to naprawdę inny chłopiec :). Ale fakt, było ciężko.... Pozdrawiam ciepło :)
UsuńPrzeczytałam i cieszę się, że do mnie zajrzałaś... Dzięki temu trafiłam do ciebie :) Zapraszam częściej do siebie, może ci się spodoba :)
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać z chęcią :). Pozdrawiam :)
UsuńCiekawe, czy blonwlosa Mariola widziała kiedyś 40-to latka, którego karmi matka ? Pewnie nie, a to błąd ( a może bląd). Bo może oznaczać, że nie ma racji, i pewnie dowodzi, że każdy kiedyś się usamodzielni, nawet na przekór matkom, które chciałyby karmić syna do końca życia ;-)
OdpowiedzUsuńCiągłe uwagi pań nie polepszały sytuacji - tym bardziej, że cała rodzina wzięła się do pracy nad usamodzielnieniem Stasiny. Ale ten stawiał nieustanny opór.... ;). Po roku dorósł - ku rozpaczy Matki ;). Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńMnie się zdarza karmić naszą czterolatkę i to nie tylko dając widelcem obiad czy łyżką zupę, ba czasem i kanapkę sama prosi by ją nakarmić
OdpowiedzUsuńStaś to jest spryciula i leniuch - po prostu wygodniej mu, gdy go ktoś karmi. czasem robimy to odruchowo, bo do dziś się zdarza.... Ale chyba kiedyś wyrośnie, mam nadzieję ;). Pozdrawiam :)
UsuńCóż, moja najmłodsza nie tylko jadła sama, ale wyjadała kolegom z talerzy, gdy ci czekali na karmienie. A najmłodsza w tym wieku pilnowała rocznego brata! Cóż, czasy się zmieniają. Powodzenia w usamodzielnieniu Stasiny 😁
OdpowiedzUsuńJuż się zmienił po roku w przedszkolu, choć na początku zupełnie nie był przystosowany do samodzielności. Sprawdzimy we wrześniu, jak mu to wychodzi w praktyce ;). Pozdrawiam :)
UsuńOczywiście, najstarsza pilnowała brata.
OdpowiedzUsuńA ja jako wykwalifikowana terapeutka zajęciowa;}}}} długo ubierałam , karmiłam i byłam na każdą nieporadność mojej Starszej;}. W swoim czasie sama złapała łyżkę, rozpoczęła próby z ubieraniem się. Może pani Mariolka też ma coś nie tak z łapkami i nie potrafi pomóc dziecku;}}. Czasy się zmieniają i dziecko które idzie do przedszkola powinno być po wszelkich szkoleniach z różnych umiejętności co by paniom przedszkolankom ułatwić życie;}}
OdpowiedzUsuńTez tak to widzę. 3-latek to naprawdę małe dziecko, może sobie nie radzić - pomoc, nawet wyręczenie to już rola Pań. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńKażde dziecko jest inne, a rady i pouczenia takie Mariolki mogą sobie wsadzić :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie, i trzeba jej było (rykoszetem) powiedzieć, że co to za sadzanie dzieci przed tv, w końcu nie na tym polega jej praca :D
UsuńTo tv też mnie zaskoczyło... Reakcja Pani też - Staś na prawdę nie był specjalnym wyjątkiem w grupie, a Pani trochę stosowała spychologię... Pozdrawiam :)
UsuńDzieci są bardzo cwane. Po co się wysilać, jak można robotę zwalić na kogoś innego :))) Ja bym to określiła jako ,,nieporadność wyuczona'', choć żadną terapeutką nie jestem :)))
OdpowiedzUsuńU nas wręcz odwrotnie często zbyt samodzielne zachowania, aż miałoby się czasami ochotę ich spętać :)))
Może coś w tym jest? Dziś to już na pewno wygoda z jego strony :). Pozdrawiam :)
UsuńMy jesteśmy na etapie: ja sam, więc praktycznie Olka nie karmię.
OdpowiedzUsuńJa jestem zdania, że każde dziecko jest inne a takie mądrości nie zawsze są pomocne.
Sytuacja miała miejsce przed rokiem - Staś rzeczywiście był niesamodzielny, ale ciągły ton pretensji Pani był dla nas prawdziwym zaskoczeniem. Dodam, że Pani miała 30 l. doświadczenie, a Stasiek nie był jakimś szczególnym wyjątkiem w grupie. Co dziecko, to przypadek... :)
UsuńU nas na tapecie bunt dwulatka i ,,ja siam,, ...nie wiem co gorsze ;)))
OdpowiedzUsuńDwulatek, ciężka sprawa - ale później tęskni się baaardzo do tego okresu.... ;)
UsuńKażde dziecko rozwija się we właściwym tempie tego nie da się przyspieszyć albo zwolnić. Może już w mniemaniu tej pani powinien sam chodzić do sklepu i zakupy robić?! Głupota rzecz straszna. Moje dziecko ma dwa lata i dogadasz się z nia bez problemu bo wszystko mowi a jej rowiesnik z tegl samego dnia, miesiaca i roku nie mowi nic, aż przyjdzie czas że bedzie gadał jak nakrecony. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Każde dziecko rozwija się we właściwym tempie tego nie da się przyspieszyć albo zwolnić. Może już w mniemaniu tej pani powinien sam chodzić do sklepu i zakupy robić?! Głupota rzecz straszna. Moje dziecko ma dwa lata i dogadasz się z nia bez problemu bo wszystko mowi a jej rowiesnik z tegl samego dnia, miesiaca i roku nie mowi nic, aż przyjdzie czas że bedzie gadał jak nakrecony. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wydaje mi się, że paniom po prostu trochę się nie chce.... Pozdrawiam :)
UsuńUżyła sobie blond-Mariola. Nie ma to jak wziąć na dywanik Mamę Przedszkolaka. Co tam Przedszkolak. Dobrze, że przyjaznego serialu edukacyjnego nie włączyła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Panie trzymają dyscyplinę i porządek, ale trochę brakuje w tym wszystkim serca. Na szczęście Junior już się odnalazł. Pozdrawiam :)
UsuńPrzedszkolaki dają rade :) wiem co mowie bo sama nie dawno to przerabiałam :)
OdpowiedzUsuńDają, dają - w tym roku to już przedszkolak całą gębą ;)
UsuńEee, ja czasem pięciolatka podkarmiam :)
OdpowiedzUsuńTeż wydaje mi się, że to żadne przestępstwo :)
UsuńDziecku na bycie samodzielnym trzeba pozwolić zachęcać itd... nie ważne że wyleje kubek wody soku czy innego ( trening czyni mistrza a pozatym się posprząta) nie ważne że się ubrudzi od tego jest pralka ale będzie umiał.. ale Rodzice są wygodniccy i dlatego by było szybciej to dziecko karmią, ubierają ba nawet kąpią itd... rodzice nie pozwalają dziecia być samodzielnymi...straszne pokolenie będzie takie bezradne nie potrafiące nic samemu zrobić...
OdpowiedzUsuńJak mus, to mus :-).
OdpowiedzUsuńDzieci mają swe humory wiem z własnego doświadczenia, mój synek Błażej jak tylko chce zjada pięknie wszyściutko z talerzyka a jak nie to "pokarm mnie mama":-)a ja zazwyczej nie odmawiam bo po co wszystko przchodzi z czasem. Buciki też umie wkładać nawet te trudne - zimowe. Fajny blog a jaki fajny styl pisania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzieci mają swe humory wiem z własnego doświadczenia, mój synek Błażej jak tylko chce zjada pięknie wszyściutko z talerzyka a jak nie to "pokarm mnie mama":-)a ja zazwyczej nie odmawiam bo po co wszystko przchodzi z czasem. Buciki też umie wkładać nawet te trudne - zimowe. Fajny blog a jaki fajny styl pisania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń