piątek, 16 stycznia 2015

WINDĄ DO NIEBA

Staś zostanie windziarzem. Słowo daję. Bo Staś kocha windy miłością głeboką – jak z parteru na 10 i z powrotem. I co z tego, że Staś kocha windy, zapytasz miły Czytelniku?
Otóż zasadniczo nic z tego, poza tym, że co lub kogo pokocha jeden z członków naszej rodziny, to odbija się na reszcie – jak zespół naczyń połączonych zupełnie. Albo efekt motyla – co kto woli.
Staś - nie dość, że miłośnik kapsuły kosmicznej ulokowanej na naszymi drzwiami wejściowymi, to jeszcze strateg i planista, podchodzi do matki niewinnie, co już powinno ją zaniepokoić i szepcze:
Mamuki, może pojedziemy windom?
Mamuki już wie co się święci, wiec próbuje się wymigać – no ale czasami po prostu się nie da. Dziecię się uprze jak osioł, Matka nie wykaże się odpowiednią dawką asertywności, ulegnie lazurowi oczu stasiowych zbyt szybko – i przepadło.
Rozpatrując wariant Matki uległej, wygląda to mniej więcej tak:
Wychodzimy na korytarz i Stasina wciska przycisk windy niczym mistrz ceremonii – naciskanie tego przycisku jest zarezerwowane tylko dla niego, jeśli ktoś odbierze mu jego bezcenny przywilej podniesie krwawy rokosz. Naprawdę.
Przed windą Staś instruuje krótko:
Pojedziemy na cwarte, potem schodkami na ósme, później windom na dziesionte.
O, nic bardziej mylnego, niech was nie zwiedzie niewinny plan stasiowy. Bo i owszem, jedziemy na czwarte, później schodkami wdrapujemy się na ósme (uwielbiam te spacery, inwencja twórcza moich sąsiadów dotycząca przyozdabiania skrawków korytarza między trzema mieszkaniami wprawia mnie wręcz w niemy zachwyt), a później – odczekawszy swoje – wjeżdżamy windą na 10. Nie bez powodu kres naszej trasy to akurat 10 (dla nie wtajemniczonych we wcześniejsze opowieści Matki przypominam, że mieszkamy na ósmym), bo z 10 można wejść na 11, a na jedenastym jest łącznik! Łącznik łączący dwie klatki naszego wieżowca! Łącznik, którego Matka szczerze nie znosi, a Stasina wręcz przeciwnie – zakochany jest w nim bez pamięci.
Łącznik – jak to łącznik – brudny, ciemny, echo niesie w nim odgłos naszych kroków,a Stasina obniża głos do szeptu, zupełnie jak w dreszczowcu można się poczuć, naprawdę!
I to nie jest coś przyjemnego…
No ale trudno, czego to matka dla dziecka nie zrobi, idziemy tym łącznikiem oglądając się ukradkiem za siebie (tzn. Matka się ogląda), czy aby jakiś zombi nie wyskoczy z pralni lub zza zakrętu. Do tej pory nie wyskoczył, więc jest nadzieja, że się jednak nie doczekamy….
Przeszedłszy łącznik, niczym Cezar Rubikon, znajdujemy się na Stasiowej ziemi obiecanej, czyli w klatce nr 2. O, klatka nr 2 to dopiero szaleństwo sąsiedzkiej fantazji dotyczącej korytarzy! Co piętro człowiek przechodzi do innej rzeczywistości, a to do dżungli, a to do galerii sztuki, a to do gustownie urządzonego przedpokoju z szeregiem miękkich puf i butów ustawionych w rządku.
Tu również Staś ma swój plan. Na ogół zjeżdżamy windą na piąte, z piątego schodkami na trzecie, z trzeciego winą na parter. Z parteru schodkami na pierwsze, z pierwszego windą na dziesiąte i – dalejże – łącznikiem do naszej klatki, która pod względem estetyki korytarzowej w porównaniu z siostrą-bliźniaczką jednak mocno kuleje.
Kiedy wracamy z tej podróży (zwykle po 15 minutach) sprytny Staś opracowany ma już kolejny plan marszruty i – nauczony doświadczeniem – przepuszcza szturm na drugiego rodzica, kusząc go urokami przechadzki po upiornym łączniku.
Musisz jednak wiedzieć, drogi Czytelniku, że w wersji asertywnej Matka potrafi jednak Stasiowi odmówić tych ryzykownych przechadzek, szczególnie po zmierzchu, bo wiadomo – licho w nocy nie śpi, a włączniku nie śpi już w dwójnasób.
Staś jednak nie ustępuje łatwo, zawodząc, licytując się i grożąc, by swój cel osiągnąć. Zwykle odpuszcza po obietnicy, że wyprawę przełożymy na jutro – przed pójściem do sklepu (broń Boże do przedszkola, tego wyrazu w obecności Stasia wymawiać nie należy).
I nie myślcie sobie, że Staś zapomni, co to, to nie! Jeśli więc wybieramy się, zwykle w czwórkę na zakupy, ojciec i Jaś zjeżdżają na dół, my zaś ruszamy na podbój zamku z dwoma wieżami. Jedziemy na 9, schodkami na 10, łącznikiem do drugiej klatki, przedzieramy się przez małpi gaj na ósme, windą na 5, schodkami przez kolejne galerie i wernisaże pudełek po czekoladkach z motywami róż i aniołków zawieszonych na ścianach na parter, przez cały zespół wernisaży sztuki renesansowej i współczesnej, windą na 10, łącznikiem do drugiej klatki, schodkami na 8 – sprawdzamy, czy drzwi dobrze zamknięte, windą na 4, schodkami na parter, uff….
Po 20 minutach możemy ruszyć na podbój Biedronki.
Niestety, czasami - a nawet dosyć często winda nasza psuje się nikczemnie. Wtedy zostają penetracje per pedes, które dla nas są i pewną rozgrywką, gorzej kiedy trafi na Babcie.
Prawdziwą siłaczką w tym zakresie jest Babcia Aniela, która w siedemdziesiątej wiośnie życia potrafiła wciągnąć wózek (spacerówkę co prawda, ale żadna to pociecha) - z mniejszym nieco Stasiem, niż ten dzisiejszy w środku na 8 piętro! Nie pytajcie mnie, jak to robiła. Dodam tylko, że Babcia nie jest wyczynowym sportowcem, ani zawodowym taternikiem. No cóż, mus to mus, po ścianie wszak nie wpełzną na to 8 piętro…
Po takich przygodach zaś przejęty Stasina opowiada wieczorem:
Babcia ciongła wózek ze Stasiem i sapała.
Bacia nie tylko sapała, używała też zestawu określeń, powszechnie uważanych za obraźliwe w stosunku do ukochanej stasiowej windy, no ale o tym przy dziecku – sza.
I mówiła, że ta winda powiezie ją plosto do nieba… – rozmarzał się Staś.
Choć bez wątpienia nie to samo Babica i Staś mieli na myśli….


Dżunglo-galeria na piętrze 3 klatki nr 2...

62 komentarze:

  1. Fajne macie spacerowe przygody :-) Choć ja się cieszę że mieszkam w 2-piętrowym bloku bez windy. Bo 2 razy się zacięłam jak byłam mała i teraz unikam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zasadzie średnio za tymi spacerami przepadam, ale Mały ma z tego tyle frajdy... Winda to konieczność, dobrze, ze chociaż dzieciom dobrze się kojarzy ;). Pozdrawiam

      Usuń
  2. Dla nas winda jest na razie codziennością. Kłaniam się z dziesiątego piętra ;). Gdy z niej nie korzystam (nie korzystałam, teraz to terminu obowiązkowo, a potem może jakiś taternicki spacer) to zaliczam to już do "uprawianie sportu".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uznaję, że dzienny jogging wykonany po spacerku schodkami ;). No cóż - chociaż widoki z okna mamy przestronne. I bliżej nieba :). Pozdrawiam ciepło, trzymam kciuki za Was :)

      Usuń
  3. Ależ ma upodobania :))) Poczekaj, aż zacznie miłować inne maszynerie, strach się bać :-))) Fajnie, naprawdę fajnie. Uwielbiam te zainteresowanie Młodych Ludzi :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starszy np. pasjami lubił jeździć autobusami! Nie odpuścił żadnego przystanku mijanego na spacerze - zjeździliśmy całe miasto w te i nazad co najmniej raz dziennie :). Nie przestają mnie zadziwiać te ich przypadłości :). Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Myślę, że ta winda to jest wstęp do zostania ... pilotem :)
    Popieram i pozdrawiam, B

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby pilotem, a nie kosmonautą...;). Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Ja się boję jeździć windą. Dbam o formę mykając po schodach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem na windzie wychowana - w domu rodzinny piętro 5, teraz awansowałam na 8 ;). Choć mam wielu znajomych, którzy za nic do windy nie wsiądą :). Pozdrawiam

      Usuń
  6. Bardzo konkretny zawód, choć ja akurat bym się bała:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zanadrzu ma jeszcze księgowego i piosenkarza :). Mam nadzieję, że wybierze ten pierwszy, ale kto go tam wie ... ;). Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  7. O losie macie zdrowie tak biegać po tych piętrach! ;) Dobrze, że my mieszkamy w bloku 4-piętrowym bez windy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowie mamy, ale chęci zerowe - no ale odmów tu takiemu...;). U nas nawet w tym osławionym łączniku jest kilka mieszkań - jak w mrowisku ;). Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  8. tak klatki schodowe i każde ich piętra to świetne miejsce które mówi wiele o ludziach którzy tam mieszkają też lubiłam schodzić schodami by oglądać rózności piętrowe... chłopaki moje lubili 10 piętro i widoki z niego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naszej klatce jest w miarę spokojnie, ale w tej drugiej - istne szaleństwo. U nas na samej górze też piękny widok - całe miasto jak na dłoni :). Pozdrawiam

      Usuń
  9. :))) moje dzieci też uwielbiają windy, ale z racji tego, że mamy dom pozostają nam windy sklepowe i u mojej Babci w PL (nomen omen mieszkającej na 8 piętrze:))) Tylko, że one najbardziej lubią naciskać guziki a nie samą jazdę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stasina windą sklepową też nie pogardzi... Wciskanie guzików w windach to część jego pasji, ale jazdą, jazda przede wszystkim :). Pozdrawiam, dziękuję za wizytę :)

      Usuń
  10. Stasina po prostu dba o kondycję rodzicieli! Tylko ten łącznik brzmi groźnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak myślałam, ale teraz podejrzewam, że kieruje nim czysty egoizm...;). Łącznika nie lubię - brrr...No ale czego nie zrobi matka, żeby uszczęśliwić syna ;). Pozdrawiam, dzięki za komentarz

      Usuń
  11. My mieszkamy w domku, wiec jak odwiedzamy Babcie (moja Tesciowa) to Starszak zawsze podekscytowany jest winda (Babcia mieszk na 7 pietrze), chociaz nie az tak jak Stasiu - Slodziak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - wydawałoby się, że codzienność, a tu wciąż taka ekscytacja... Miłość jest ślepa po prostu :). Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Niezłe Wam Stasina wymyśla rozrywki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, niezłe - a brat dzielnie dotrzymuje mu kroku :)

      Usuń
  13. Ja w jego wieku nie cierpiałam windy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie pamiętam - chyba przyjmowałam ją naturalnie, bez zbytniej ekscytacji ;). Mam nadzieję, że ta miłość wreszcie spowszechnieje... Pozdrawiam :)

      Usuń
  14. My mieszkamy na parterze na szczęście. Nie lubię wind, chyba muszę do Stasia na przeszkolenie się udać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, uwierz - przeszkoliłby Cię z przyjemnością :). Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  15. Nie wiedziałam,że podróż po klatkach schodowych może być tak fascynująca!
    Choć przyznam się,że rozumiem stasiowe upodobania, bo ja ku zgrozie reszty rodziny, też ...lubię jeździć windą. Choć w moim przypadku może to trochę wynikać z przeterminowanego PESEL-u :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci wymyślają niezwykły świat w każdych okolicznościach :). Mój PESEL też nie jest najświeższy, może dlatego winda mi nie straszna ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Jak niewiele potrzeba by dziecko było szczęśliwe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby niewiele, ale snuć się po tych korytarzach to naprawdę średnia przyjemność ;)))). Ale grunt, że dziecko jest szczęśliwe. Pozdrawiam i dziękuję za odiwedziny :)

      Usuń
  17. Winda ja nie znosiłam nią jeździć i dziś jak nią jadę to odwracam głowę w drugą stronę by jak najszybciej już dojechać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Stasia to chyba drugi dom. A na pewno kolejny pokój... Może kiedyś mu przejdzie ta miłość? zobaczymy. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  18. Bardzo dziękuję za zaproszenie. :D Z chęcią skorzystałam. I dostrzegłam od razu jaskółki! Uwielbiam je!
    Twój Staś jest wspaniały. :D
    Uśmiałam się. Pozdrowienia gorące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę, mam nadzieję, że nieostatnią :). Staś jest fantastycznym małym niedźwiadkiem, mam nadzieję, że nie urośnie za szybko. Chociaż patrząc na Starszaka myślę, że dobrze się dzieje, że zapisuję te nasze przygody bo czas pędzi jak szalony i za chwilę pozostaną nam tylko wspomnienia.... Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  19. Wychowałam się na 11 piętrze przy takim łączniku, ale na szczęście jasnym. Do windy trzeba było schodzić jedno piętro. Dokładniej: zeskakiwać, albo zjeżdżać po poręczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to witaj w klubie:)! Nasz łącznik jest raczej mroczny, ale jak to działa na fantazję... Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  20. Opowieść przefajna. Ale sie uśmiałam:)))) Masz świetne przygody ze swoim synkiem. Już się nie mogę doczekać kolejnej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :). Mam nadzieję, że będziesz te nasze przygody śledzić... Pozdrawiam ciepło, dziękuję za wizytę :)

      Usuń
  21. Grunt to mieć sprecyzowane plany na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no... Mam nadzieję, ze to jednak dopiero początek planów, a nie koniec... Pozdrawiam ciepło :))))

      Usuń
  22. Bedac malolata uwielbialam jezdzic winda i wdrapywac sie po schodach. Jako mieszkanka domku jednorodzinnego po schodach wchodzilam jedynie na pietro w aszym domu. W tej chwili windy mnie przerazaja a schody no coz... leniwie omijam ;). Duzo sil rzycze na te wasze windowo-schodowe podboje :)

    OdpowiedzUsuń
  23. A dzięki - siła się przyda :). Mam nadzieję, ze ta winda u nas to nie będzie dożywocie - też marzę cicho o domku bez windy i z niewysokimi schodami... Pozdrawiam, dzięki za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Buahaha. Może to i dobrze, że maluszek nie zorientował się o co dokładnie babci chodzi? :)
    Swoją drogą, nie chcesz zabrać mnie też na taką wycieczkę windą? :-D
    Obiecuję. Będę grzeczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to średnio te przejażdżki lubię, ale ze Stasiem Cię umówię - on mógłby w windzie zamieszkać :). Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  25. Usmialam sie! Ja tez jestem dzieckiem wychowanym w 11-pietrowym wiezowcu, wiec winda to byla moja codziennosc. Cos te windy w sobie maja... Rowniez uwielbialam wjezdzac na ostatnie pietro i przechodzic lacznikiem. Tylko u nas lacznik nie byl taki straszny, bowiem miescily sie na nim ostatnie mieszkania. Za to zgadzam sie, ze niektorzy sasiedzi naprawde mieli potrzebe wiekszego metrazu bo ze "swojej" czesci korytarza tworzyli mini przedpokoje, kompletne z kwiatkami, obrazkami, czasem nawet jakims dywanikiem oraz stolkiem. ;) Pamietam sasiadke, ktora podczas dosc czestych awarii windy utyskiwala, ze sasiedzi brudza jej owy dywanik, kiedy ciagle przechodza w gore, badz w dol. :)
    Wdrapywania sie na 8 wspolczuje! Nasze miescilo sie na 5 i wejscie na nie juz bylo niezlym wyczynem! Chyba nigdy nie udala mi sie ta sztuka bez jednorazowego odpoczynku na polpietrze... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wiele nas łączy - a czasy się nie zmieniają, u nas też mnóstwo jest takich korytarzowych przedpokoi z pufami, butami, stoliczkami nawet... Ja czasem dla sportu wdrapuję się na to nieszczęsne 8, co prawda bez przystanku, ale płuca mam na wierzchu, choć nie palę... ;). Dla mnie winda to wybawienie! Pozdrawiam :)

      Usuń
  26. Staś-windziarz ma z pewnością wiele energii:) Nie dziwię się jego pasji, skoro wokół tacy pomysłowi sąsiedzi, którzy dbaja o estetykę ścieżek spacerowych:)
    A babcia mnie rozbroiła:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sąsiedzi znaleźli w Stasiu wdzięcznego odbiorcę swojej sztuki....;). Babcia to naprawdę twarda babcia - nasze pokolenie już nie będzie miało chyba tyle siły. Pozdrawiam, dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  27. Oszz rany! Ja mieszkam w 4piętrowym z windą :)) i to na 2 piętrze, wiec duzo nie jeżdżę :)) a Wy po tych schodach to trening jak nic macie! I podziwiam babcię!!!!

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  28. 4 piętra z windą? No to prawdziwe luksusy u Was :). My bez windy ani rusz, a jeśli już trzeba, głównie z powodu Stasia - to szczególnie szczęśliwi nie jesteśmy... ;). Dziękuję za słowa uznania - w imieniu Babci :). Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  29. No u nas tak jest, bo część bloku jest 5piętrowa+ zjazd do garażu na -1 :)) podaj mi proszę swój mail, coś nie mogę sie doszukać :)
    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  30. No to rzeczywiście luksusy :).
    Mój adres: matkaakrolow@gmail.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  31. I co ja mam napisać ...najchętniej w przejawie sympatii do Stasie ucałowałabym go w czoło ;)))

    OdpowiedzUsuń
  32. Ucałuję go w Twoim imieniu. I Jasia też - awansem, żeby mu smutno nie było :). Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  33. ja bym chyba wysiadła z takimi przeprawami, a już szczególnie jak winda by się popsuła i z buta na 8 piętro...

    OdpowiedzUsuń
  34. Ja też wysiadam, ale jak winda się popsuje to nie ma wyjścia, niestety... :). Za to jak to wzmacnia mięśnie nóg, najlepsza siłowania na świecie ;). Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ach winda!uwielbiałam jako dziecko,później wyrosłam także jest nadzieja :-)dlaczego cześć drogi pokonujecie schodami?np z czwartego na ósme?wlasnie chciałam prosić o post inspirowany twórczością sąsiadów :-)

    OdpowiedzUsuń
  36. Bo to są wycieczki objazdowe - jedziemy gdzie trzeba windą, a później podziwiamy różne zabytki - chodząc. Wiec może bardziej pilot wycieczek nam rośnie...? Musze się kiedyś wybrać z aparatem i rzeczywiście uwiecznić te okolice w jakiś przewodniku :). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  37. popłakałam się...ze śmiechu. jak Ty barwnie opowiadasz, no wymiękam :D :D babcia jest the best :)

    OdpowiedzUsuń