Idziemy śpić? –
bardziej zagaduje, niż pyta Stasina, sugerując się zapewne widokiem Matki
dzierżącej w prawicy piżamkę chłopięcą, przymałą już nieco. W lewicy natomiast
szczoteczkę do zębów z obowiązkowym Zygzakiem McQueenem, choć jego czerwony
kolor nie jest tu żadną polityczną podpuchą.
Już za chwilkę –
uspakaja Matka o zajętych rękach.
To ja już idę
się kładzić – zgodny jak nigdy Stasina gotowy był iść dziś Matce na rękę. Prawą lub
lewą, bez znaczenie, wszak obie zajęte.
Tylko mi pomóż.
Sweterek jeszcze nie odpiony – mówi senny Junior, uspakajając Matkę, że jeszcze
należy – mimo zajętych rąk – do gatunku Matek potrzebnych w życiu syna, choćby do odpięcia licznych
guzików.
Odpnij – wypina
mężną, acz chudą pierś.
Matka potrzebna rusza więc w stronę zapiętej materii, rzucając niedbale to, co miała w
rękach dwóch, choć od lat przecież postuluje, że trzecia by się przydała.
Dalibóg, czwarta nawet.
Nie kładzi się tak ubrań. Tak byle jak kładzi – napomina Stasina, dzielny uczeń. Tu Matka z
radością konstatuje, ze nauka, tudzież trud wychowawczy, aby przyszłej Pani
Stasinowej nie obciążać mężem-bałaganiarzem nie poszła w las, oj nie.
Co więcej,
dziecina sama próbuje, nieporadnie co prawda, składać piżamkę, mamrocząc
gniewnie pod nosem:
- Jak to się
złoża, no jak to się złoża…
Złoża jednak
dokonała Matka, a słaniające się już na nogach pachole samorzutnie umyło ręce. Płoń, kaganku higieny, płoń jak najdłużej!
- Chciałbym
ususzyć – wyziewuje Staś, wyciągając ręce w stronę ręczników.
I ususza, obie
równocześnie.
- Pomalowajmy zęby
i do łóżka.
Malujemy więc
zęby za pomocą pędzla z MacQueenem i pasty z tymże.
- A teraz śpić,
śpić śpić – koordynuje nocną akcję Staś.
- Pokładziesz się
ze mną? Bo nie zasnę – zastrzega.
Hip, hip, hura –
cieszy się Matka jak głupia w cichości ducha. Poziomu całkowitej niezależności Stasiny pewnie nie przeżyje, a
jeśli nawet, to z nieodwracalnymi zmianami w psychice i gospodarce hormonalnej. Na bank. Ale to później,
bo na razie – chwilo trwaj.
- Kocham cię na
wszystkich planetach i gwiazdach – wzdycha w ostatnim porywie świadomości syn
młodszy.
- Niech ci się
dobrze spa – i już go nie było.
Matka natomiast
zawisła w błogiej nieważkości, uczepiona wszystkich planet i gwiazd Stasinych.
I tak trwa, uśmiechnięta, trwa i wcale nie spa…. ;).
Wszystkie gwiazdy i planety :)