Jasia odwiedził Krzyś, jego
serdeczny przyjaciel.
Jaś pęka z dumy i ledwo się na 50 m
mieści (niecałych!).
Wyjdź – rekomenduje Stasinię wcześniej – muszę posprzątać.
Stasina nie reaguje, ale trudno się
dziwić, ponieważ zbitka wyrazów „Jaś sprząta” w słowniku domowym pojawia się
bardzo rzadko. Żeby nie powiedzieć – w ogóle.
Będę sprzątał – niecierpliwi się
Senior – zaraz przyjdzie do mnie Krzyś.
A to już Junior z kolei zrozumiał i
z miejsca się ożywia.
Staś – dusza towarzystwa, gotowy
umościć sobie wygodne gniazdko w okolicach drzwi wejściowych, najlepiej na
wycieraczce, z chlebem i solą na podorędziu w oczekiwaniu na tabuny mających go odwiedzić gości.
Ba, gotowy nawet przypadkowych
przechodniów spraszać, jeśli ci tylko zaskarbią sobie jego przychylność i
uwagę, a to – uwierzcie na słowo – niezbyt trudne zadanie.
Staś tak ma, Jaś też ma, choć w
zdecydowanie mniejszym natężeniu.
Tak więc Staś ożywia się mocno na wici o
krzysiowym przyjściu i zapobiegliwie ustawia się w okolicach drzwi wejściowych,
zajmując strategicznie ważne pozycje.
Jaś uprząta szybko kolekcję skarpet
i majtek dziecięcych, girlandą kolorów przyozdabiających łóżko, rzuca je w
czeluść pierwszej z brzegu szuflady (wiadomo, matka poprawi), oznajmiając z
dumą:
Zrobione!
Następnie zastyga w oczekiwaniu na Krzysia na
pozycjach mniej strategicznych, bo w okolicach własnego łóżka. Czekamy całe 10
minut. Po czym radosny dźwięk domofonu niczym gwiazda betlejemska oznajmia
światu nadejście przynajmniej 1 króla wyposażonego w liczne dary, w postaci
żelków i paczki chipsów z Biedronki.
Jaś już wszystko wyliczył i
obliczył jak trzeba, wszystko przygotował, rozpisał w słupkach i wykresach,
a także zgromadził cały zestaw niezbędnych rekwizytów.
Chodź – ciągnie radośnie Krzysia za
rękaw.
Najpierw pokaże ci karty (tak, tak,
te nieszczęsne karty z piłkarzami, przez które nasz domowy budżet nigdy się nie
domknie), a potem pogramy w Fifę, a później wyjdziemy na dwór – ekscytuje się towarzyski chłopczyna, gotowy zaraz przykleić do ściany grafik z minutowym
planem wizyty gościa.
Gość się jednak nie opiera, bo
zaprawiony jest już w bojach bycia Gościem jasiowym i po raz niewiadomo już
który wchodzi do tej samej rzeki, choć podobno to poważny błąd.
Zalaz, zalaz, momencik – na drodze
do szczęścia jasiowego wyrasta niespodziewanie Stasina, sprytnie wkraczając
między obu panów, a to za sprawą zapobiegliwie obranej wcześniej pozycji
strategicznej.
Najpierw zbudujemy toly – wcina się
bezceremonialnie w rozmowę starszyzny, anektuje bez jednego wystrzału Krzysia i
– nim ten zdąży wypowiedzieć słowo – zaciąga go w okolice pudła z torami
kolejowymi.
Krzyś, wychodząc ze zgubnego dla
niego założenia, że młodszym się nie odmawia (?), że jest gościem (fakt) i
bycie miłym, nawet wbrew sobie, oznacza tyle co bycie kulturalnym i jest to - jakąś tam - miarą człowieczeństwa, bez słowa
sprzeciwu ustawia ze Stasiem kręty, wyjątkowo długi i skomplikowany tor
(Stasina wyciska takie okazje jak cytryny – do ostatniej kropelki, Ba, czasem
nawet wcina skórkę).
Po 15 minutach Krzyś, odrobiwszy
pańszczyznę przy torach, chce udać się dyskretnie w kierunku pokoju
jasiowego. Ale Junior czuwa.
W chowanego, Krzysiu, telaz w chowanego.
Proszem – uczepił się kończy górnej nieszczęsnego gościa i dramatycznie machał
wachlarzem rzęs. Oczywiście ze skutkiem.
Nolens, volens, kolejne 20 minut
wypełniła radosna zabawa w chowanego. Krzyś chował się w bardzo wymyślne
miejsca w płonnej nadziei, że go Stasina nie znajdzie i będzie mógł posiedzieć
w spokoju bez uciążliwego narybku. Ale, gdzie tam! Dobre sobie! Stasina nie
znajdzie… Nie w tym życiu, Kochani! Stasina znajdzie, jeśli nie od razu to za
chwilę, może dłuższą, ale znajdzie….
To teraz pobawię się z Jasiem,
dobrze? – a jednak, kiełkująca asertywność dała o sobie znać. I tak późno – w tym domu
bez tej przydatnej cechy giniesz jak ciotka w Czechach.
Nie dobze – mówi Staś, który z
asertywnością kłopotu nie ma żadnego.
Teraz poukładamy klocki –
rozkazuje, konsekwentnie realizując przygotowany wcześniej -
w głębokiej tajemnicy - niecny plan.
w głębokiej tajemnicy - niecny plan.
Klocki… - zatrważa się Krzyś, choć
nie protestuje.
Mamo, to mój gość! – dopomina się
wreszcie o swoje Jaś.
Nieplawda, to mój gość! – prostuje
Staś, dając kolejny przykład na to, że prawda jest wartością względną, a punkt
widzenia zależy, wiadomo od czego.
I tak oto odłożyła Matka ad acta
marzenia o spokojnej kawie, wcielając się wdzięcznie w rolę gościa zastępczego,
czego efektem było fantastyczne miasteczko zbudowane własnoręcznie przez
rzeczoną z klocków, w którym oprócz kilku drapaczy chmur znajdował się bank, kościół i więzienie (Freud, Freud...?).
Cudeńko prawdziwe i to w zaledwie 30 minut.
W tym czasie Junior, zupełnie niezainteresowany klockami, czatował pod drzwiami pokoju Jasia w nadziei, że Krzyś
wreszcie będzie musiał niego wyjść – choćby na siusiu.
I wierzcie mi, dopiął swego... ;).
I wierzcie mi, dopiął swego... ;).
Wytrwały ze Stasiny zawodnik
OdpowiedzUsuńOj tak - długodystansowiec :)
UsuńHe, he :) Dobrze, że nie pobili się o gościa. Ale zastanawiające, czemu nie chcą bawić się we trzech :) Młodszy daje czadu, bez dwóch zdań!
OdpowiedzUsuńStarsi uważają, że Junior nie dorósł do wspólnych zabaw. A Junior przeciwnie ;). Pozdrawiam :)
UsuńOj faktycznie, poradzi sobie w życiu Staś! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :). Pozdrawiam :)
UsuńZe Stasia jest zaprawiony w bojach zawodnik. :)
OdpowiedzUsuńA z Ciebie madra mama. Kiedy ja miewalam gosci, a moja mlodsza siostra dobijala sie do naszego wspolnego pokoju, moja matka, zamiast zajac czyms mlodsze dziecie, oznajmiala, ze to tez jej pokoj i ma prawo w nim przebywac. :(
Opieka nad dziećmi nie jest łatwa, no ale jeśli się powiedziało "a" to trzeba dojść do "z" ;). Pozdrawiam cieplutko :)
Usuńhehe dobre u mnie narazie chłopaki nie są zainteresowani gośćmi a i zawsze sprzątają nawet to lubia mają już to we krwi :p Raczej chłopaki pomimo gości sami się bawią ze soba tak im dobrze a gościa a niech sam się bawi...
OdpowiedzUsuńTeż jakieś rozwiązanie - wszystko zostaje w rodzinie ;). Pozdrawiam :)
UsuńPowspominałam sobie. Moja młodsza o lat 8 siostra też była tak wytrwała.
OdpowiedzUsuńUściski
Młodsi muszą walczyć o swoje... pozdrawiam cieplutko :)
UsuńPełen szacun dla Stasia. Twardy z niego zawodnik hehe
OdpowiedzUsuńOj, twardy - ma twardą szkołę przy bracie ;). Pozdrawiam :)
UsuńFajnie, że mogą się od siebie uczyć - choćby strategi sprzątania i pozyskiwania siły "roboczej " :)
OdpowiedzUsuńTylko czy to "dobra" nauka ;)? Pozdrawiam :)
UsuńNa menażerskie stanowisko w przyszłości ... zarządzanie personelem ;-)
Usuńmiało być na menadżerskie, a wyszło menażerskie, od jakiejś menażerii.:)
UsuńW tej mojej menażerii trafiłaś w sedno ;). Choć muszę przyznać, ze w zarządzaniu Staś całkiem dobrze sobie radzi ;). Pozdrawiam cieplutko :)
Usuńgümüşhane
OdpowiedzUsuńbilecik
erzincan
nevşehir
niğde
DPOX8Q