czwartek, 5 marca 2015

BON TON W MALIGNIE

Zmożony chorobą Staś traci kontakt z rzeczywistością. Nic dziwnego zresztą, nie tylko Staś go traci w takich okolicznościach. Okoliczności tu zresztą wiele tłumaczą, gorzej przecież, kiedy brak kontaktu z rzeczywistością nie wynika z żadnej ułomności, czy to czasowej, czy stałej, a jednak występuje i  to w stopniu utrudniającym funkcjonowanie.
Więc jak już Matka zauważyła – Staś w chorobie taci kontakt z rzeczywistością. Wiadomo, albo leży z wypiekami na policzkach i ani mu ręka drgnie, albo zanosi się płaczem, kołysząc żałośnie glutem u nosa, nie je, nie pije, nie chodzi, nie bije. Brata przede wszystkim.
Takie to objawy charakteryzowały Stasinę w malignie. Kiedy zasypiał snem płytkim i przerywanym, przemawia e sposób dostojny i bardzo wyszukany, co wprawiało Matkę w stan głębokiego niepokoju, a przede wszystkim bezsenności.
No więc mamy Stasia w malignie, książkowej, klasycznej, z temperaturą, kaszlem i tzw. glutem. Matka przyzwyczajona, że  chłopiec nieco traci na świadomości, już chwyciła się tradycyjnych metod, chcąc kołysać noc całą dziecię w ramionach i w nieświadome niczego usta wlewać kolejne syropki, bez śladu protestu, bo jak tu protestować, kiedy świadomość odpłynęła za horyzont.
Chwyta więc Matka bezwładne ciałko, a tu ciałko przemówiło tymi słowy:
Nie , dziękuję. Bendem leżała sama.
Matka nieco zdębiała, dotknęła czoła stasiowego, bo nuż te słowa logiczne przecież oznaczają, że temperatura spadła i pachole cudownie ozdrowiało.
Ale nie. Czoło rozgrzane jak patelnia, policzki purpurowe, nos zapchany, w piersiach rzęzi. Znaczy się – dziecko majaczy.
Chcesz piciu, Jasiu? – pyta Matka zatroskana.
Ales dziękuję baldzo. Nie tseba – wybełkotały spierzchnięte usteczka.
Mały lord obrócił się na plecy  i dostojnym ruchem odgarną włosy z czoła.
Ewentualnie chciałbym siusiu – wysapał przez zatkany nos.
Ewentualnie więc udaliśmy się na siusiu.
Tylko opuść delikatnie – pouczył, przed zasiądnięciem na kibelku. Mowa o spodenkach.
Wykonując wiadomą czynność, zaległ na ramieniu Matki podtrzymującej i zapadł w letarg.
Stasiu, już…? – chciała wiedzieć Matka, kiedy letarg przeciągał się niebezpiecznie.
Jus… Bardzo prose, mozes mnie zabrać – wymamrotał.
Kiedy Matka doniosła dziecię spowite chorobą na łoże boleści, ten wysapał:
Dziękuje baldzo, nie tseba było. No może i nie trzeba, ale jak już Matka doniosła, to przecież wynosić z powrotem nie będzie.
Stasiu, dam ci teraz syropek – oznajmia Matka – felczerka tonem radosnym, przekonując, że dawanie syropu o smaku sfermentowanej benzonianem sodu truskawki, to ta chwila, na którą czekamy całe życie i – tak, tak Stasiu – chwila ta właśnie nadchodzi i uśmiecha się radośnie do ciebie.
Staś jednak oszukać się nie dał i zareagował we właściwy dla siebie sposób, czyli wrzasną na całe gardło, zachowując jednak resztki przyzwoitości , wykrzykując głosem pełnym boleści:
Nie, nie tylko nie to. Plosem, plosem, baldzo plosem, nie drenc mnie!!!
Na takie dictum głośne radosnym sąsiad z dołu radośnie zastukał w kaloryfer, co odniosło skutek wręcz przeciwny, bo Staś wyjęczał wcale nie chicho:
Baba jaga, baba Jaga! Znowu chce wejść przez kalolyfel! Odejdć, plose, plooose!!!
To z kolei poskutkowało na stronę przeciwną, gdyż sąsiad zamilkł, a zwykle nie milknie tak prędko. Chociaż tyle.
Długotrwała walka z syropem nie obyła się bez ofiar śmiertelnych w postaci zalanej juchom truskawkowego benzonianu piżamki oraz rannych, broczących krwią poduszek. Wszystko jednak z zachowaniem protokołu dyplomatycznego i kodeksu Bodziewicza.
Nie dawaj mi, mamuki, nie dawaj! Plosem baldzo! Cy mozes mi nie dawać? Osceńdź mnie, plose!!! Matka – Attyla nie oszczędziła dzieciny, racząc ją dawką zdrowia.
Kiedy kurz bitewny opadł, Staś nieco ochłonął i powrócił na znaną sobie ścieżkę:
Cy mogę odkryć nóśki?
Możesz Stasiu, pewnie.
Dziękuje.
Cy mogę tsymać za obrączak?
Jasne, trzymaj.
Może chcesz coś zjeść?
Nie, co to, to nie. Dziękuję. Nie potsebuje. Laczej się prześpię telas – zamajaczył lord Jim.
I na chwilę przed zaśnięciem dodał:
Człowieka choloba zmienia, co zlobis...
Trudno się nie zgodzić ;).



Źródło: pl.123rf.com

75 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, on nawet chorutki gada tak ze nie sposób się nie śmiać ;))) zdroweczka dla Bąbla!! A ten sąsiad to tak Wam zawsze stuka jak coś nie tak?? :-o

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W chorobie mowa się Stasiowi rozwija, aż miło. Sąsiad stuka. Albo przychodzi, puka i krzyczy. Albo przysyła żonę. Ale to historia na osobny post.... Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Słodki, biedny chłopczyk. Zdróweczka maluszku. *zuza

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedaczysko....Mimo takiej podłej choroby teksty i humor ma nieziemski :) "Dziękuję najmocniej, nie potsebuję....." no boski jest!! Zdrówka zyczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boski - i na szczęście wreszcie zdrowy :). Pozdrawiamy :)

      Usuń
  5. Bidulek ze Stasia ale nawet w takich chwilach maluch ma niesamowity dar polepszenia humoru, czytającym jego zmagania z chorobą;)to mówisz że masz sąsiada co uwielbia w kaloryfery dudnić, hmm czyżby nie miał co robić?zdróweczka dla Stasia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, nie traci animuszu nawet w gorączce ;). Sąsiad lubi stukać, pokrzykiwać i wysyłać żonę w swoim imieniu. Nic miłego ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Zdrowia dla Stasia! Fajne jest to, że dzieci w chorobie w sumie mniej panikują od rodziców i znoszą ją z prawie stoickim spokojem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa! Dzieci zachowują więcej zimnej krwi i przechodzą ten czas jakoś bardziej naturalnie. Z rodzicami - gorzej ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Och przytulamy mocno i zdrowia dużo zyczymy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Łączymy się w chorobowym bólu i życzymy ogromu zdrówka dla Stasia! :*
    Niech wraca Maluszek szybko do formy!
    Uściski! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były dłuuugie 2 tygodnie, ale jesteśmy - zdrowi i radośni ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Chory i rozłożony na łopatki ale nadal piekielnie inteligentny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chory i rozłożony na łopatki ale nadal piekielnie inteligentny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma chłopaczek talent dramatyczny ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Genialny jest. Zdrówka dla synusia.
    Naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, nawet w chorobie jest źródłem inspiracji ;). Dziękuję za życzenia i pozdrawiam :)

      Usuń
  12. "Człowieka choloba zmienia, co zlobis..." - rewelacyjny tekst. Zdrowia życzymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Ten tekst tak mi którąś z babć pachnie... Bo chyba sam jednak nie wymyślił ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Zdrowia dla mlodziana... musisz na blogu zalozyc zakladke zlote mysli Jasia i Stasia....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to cały blog o tych myślach, ja tu tylko robię za dekoracje ;). Zdrowie wróciło, oby zostało z nami jak najdłużej :). Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  14. Ale on ma teksty- niesamowity jest! ;-) Wesoło macie nawet podczas choroby ;-)

    Te wirusy są paskudne, zdrowia dla Stasia zycze!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no - zawsze to jakaś osłoda tych zasmarkanych dni ;). Choć mam nadzieję, że już żadnych wirusów gościć nie będziemy... Pozdrawiam :)

      Usuń
  15. Grunt, to dobre wychowanie, no "co zlobis" ;)
    Oj, widzę, że i Was choróbsko rozłożyło, więc choć dzięki Stasiowi uśmiałam się niemiłosiernie, to jednak szybkiego powrotu do zdrówka mu życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stasina osładza każdą chorobę, choć rzeczywiście - rozłożyło nas jak nigdy. No ale już wracamy, zbieramy się w tzw. garść i czekamy na wiosnę :). Pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Zdrówka. U nas problemu z lekarstwami nie ma. Ba wręcz kiedy Lulcia ma kaszelek leki zaraz woła daj mi syropa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, szczęśliwi z Was ludzie :). Nasi chłopcy - jak typowi mężczyźni - na widok butelki z syropem dostają palpitacji serca! Może wyrosną (choć szczerze wątpię... ;)). Pozdrawiam :)

      Usuń
  17. Oj Bozinku, nawet podczas choroby Jego złote myśli potrafią rozłożyć na łopatki ;) Zdrówka życzymy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już do nas dotarło, na szczęście :). Tak, tak , Staś ma w sobie coś z filozofa... Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  18. DAwno się tak przednio nie uśmiałam :D Noż mały lord Jim, hahaha, ach i ta baba jaga :D plose, plose o więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, przekażę Stasiowi :). Na szczęście już prawie ozdrowiał, a po dobrych manierach zostało tylko wspomnienie ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  19. Biedny...dużo zdrowia!na cale szczęście Atusia lubi syropki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staś ucieczka na sam dźwięk słowa "syropek". Nie możemy chorować po prostu :). Pozdrawiam :)

      Usuń
  20. Jednak... niech mu ta kindersztuba nie zostanie na zbyt długo! Niech wróci do siebie! Niech już lepiej pije i bije, niż ma tak trwać w tej grzecznej malignie! A sio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszło! Już jest niegrzeczny, co z zadowoleniem komunikuje! A Matka rozmarzona wraca pamięcią, kiedy Synek tryskał kindersztubą jak fontanna...No cóż - nie można mieć wszystkiego ;)! Pozdrawiam :)

      Usuń
  21. Nie dlencz go Matko. bo jeszcze sąsiad wezwie jakieś posiłki na pomoc udlęconego, coby przede wszystkim sobie ciszę idealną zapewnić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nam kiedyś wygrażał na progu, ale na razie nie spełnił... Staś do dziś ucieka z krzykiem na dźwięk słowa "syropek", już boję się następnej choroby...;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  22. Bidny Lordzik, a Ty Matko, w którym zakamarku czeluści siebie schowałaś własne sumienie!? Jak można tak udręczyć zmienione chorobą człowiecze dziecię? :D

    Dużo zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, Matka już czasami zmysły traci przy tych dzieciach, a i skóra na niej stwardniała z latami ;). Na szczęście Junior już zdrów, trochę tylko pokaszluje, za to na Matkę przeszło... Ale walczymy :)

      Usuń
  23. Moc zdrówka życzę. Możesz być z siebie dumna- synek padnięty ale dobre wychowanie zostało zdrowe . Super gentelmenik z niego ;}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie na co dzień to taki średni gentelmenik, tylko w chorobie dał popis niesamowity. Może z odwodnienia...;)? Ale dumna jestem, oj, tak :). Pozdrawiam cieplutko :))))

      Usuń
  24. biedactwo! dużo zdrówka dla Was kurujcie się!
    spokojnego weekendu ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracamy do życia, ale choroba zmiotła całą rodzinę. Teraz czekamy już tylko na wiosnę:). Pozdrawiam :)

      Usuń
  25. Ojejku, bidulek kochany! Zdrówka dla syncia!!! Ależ go zmogło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmogło jak nie wiem co, a potem przelazło na Matkę. Ale wychodzimy na prostą:). Pozdrawiam :))))

      Usuń
  26. Jejku, a Wy sie takim Wersalem porozumiewacie na codzien??? Bo skads mu sie ta maniera Lorda musiala przyplatac... ;) Ja nadal drecze dzieciaki, zeby mowily przepraszam jak puszcza baki, bo im sie nie chce! :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak właśnie myślę, czy to nie od nas, ale chyba nie aż tak, co prawda jest i "poproszę" i "dziękuję", ale żadnych wygibasów grzecznościowych - absolutnie nie! Dlatego myślę, że to wszystko przez tę gorączkę nieszczęsną... ;).

      Usuń
  27. zdrówka dla STasia..... nas jakoś na szczęście odpukać choróbska omijają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My z trudem, ale jakoś z nich właśnie wychodzimy... Ciężki czas za nami, oj ciężki. Ale - wiosna idzie, tego się trzeba trzymać :). Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  28. Zdrówka Stasiu! :* Łącze się z Tobą w chorobowych cierpieniach, też mam gluty do pasa :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrówka też życzymy. U nas glut przechodzi na pozostałych członków rodziny, Stasiowy ostał się kaszel dudniący, szczególnie nocą, ku uciesze sąsiada zapewne ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  29. Nawet w chorobie Staś trzyma klasę:) Cudowne masz dzieciaki z każdym postem oczarowujesz mnie słowem i postrzeganiem świata z tym uśmiechem na przekór wszelkim gilom:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gile w tym całym kociołku zwanym codziennością to najmniejszy problem ;). Cieszę się bardzo, że tak odbierasz te zapiski - to znaczy, że spełniają swoją rolę :). Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  30. No co zrobisz? Nic nie zrobisz xD
    On nawet w chorobie jest przesłodki. Strasznie podoba mi się jak mówi do Ciebie "mamuki" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też, ale już coraz częściej zdarza się "mamooo", niestety... ;). Co zrobisz - czas pędzi jak szalony :). Pozdrawiam :))))

      Usuń
    2. Mamo, niby takie wyczekiwane słowa, a jednak nie rozczulaja tak bardzo jak "mamuki" :)

      Usuń
    3. Mój syn to totalna wredziocha w tej kwestii odkąd zaczął mówić to ja jestem "mama", a mąż "tatuś" taka sprawiedliwość:P

      Usuń
    4. No nie, nie, żeby nie było - u nas też jest "Tatuś", "Mamusia" jakoś się nie przyjęło... ;)

      Usuń
  31. No i co zlobis? ;)))
    Z tego, co młody mówi, wynika, że ta choroba wcale aż tak bardzo nie zmienia:) W każdym razie nie w punktach zasadniczych. Gadka ani drgnęła. Ale to wygląda, że niedaleko pada jabłko.
    No. To pozdrowienia dla Jabłoni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jabłoń dziękuję i szumi z radości listowiem :). Prawdę mówisz - dziecko po Matce wylewne i rozgadane :). Może wyrośnie...? Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  32. to ja się tylko podłączę do życzeń i zachwytów. bo jak tu się nie zachwycać? i zdrowia nie życzyć też się nie da, bo wczesna wiosna - zdradliwa bestia.

    ale wątek sąsiada to mnie spiął wewnętrznie. i dodaję od siebie życzenie chałupki na uboczu. bądź innego lokum w przytulniejszych okolicznościach przyrody.
    ścisk na to konto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i ściski. Napiszę chyba post o sąsiedzie, bo widzę, że rozbudza wyobraźnię wielu;). Domek na uboczu, mmmm, marzenie... :). Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  33. Bidulek!! Mam nadzieję, że już mu lepiej??! Zdrówka i uścisków dużo :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Tak, już wróciliśmy do życia - choć zaległości różnego typu co niemiara! Pozdrawiam i ściskam :))))

      Usuń
  34. Dobrze, że w tym wszystkim nie tracisz poczucia humoru :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tracę :). Bo tak naprawdę to moje wielkie szczęście ta cała szalona rzeczywistość ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  35. oj tak choroba każdego wykańcza

    OdpowiedzUsuń
  36. Mało któy dorosły w chorobie nie jest tak uprzejmy, jak Staś.
    Bardzo mi przykro, że musiał się tak męczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały marzec upłyną u nas pod znakiem chorób. No ale - to już wspomnienie na szczęście. Pozdrawiam :)))

      Usuń