Zmożony chorobą Staś traci
kontakt z rzeczywistością. Nic dziwnego zresztą, nie tylko Staś go traci w
takich okolicznościach. Okoliczności tu zresztą wiele tłumaczą, gorzej
przecież, kiedy brak kontaktu z rzeczywistością nie wynika z żadnej ułomności,
czy to czasowej, czy stałej, a jednak występuje i to w stopniu utrudniającym funkcjonowanie.
Więc jak już Matka zauważyła –
Staś w chorobie taci kontakt z rzeczywistością. Wiadomo, albo leży z wypiekami
na policzkach i ani mu ręka drgnie, albo zanosi się płaczem, kołysząc żałośnie
glutem u nosa, nie je, nie pije, nie chodzi, nie bije. Brata przede wszystkim.
Takie to objawy charakteryzowały
Stasinę w malignie. Kiedy zasypiał snem płytkim i przerywanym, przemawia e
sposób dostojny i bardzo wyszukany, co wprawiało Matkę w stan głębokiego
niepokoju, a przede wszystkim bezsenności.
No więc mamy Stasia w malignie,
książkowej, klasycznej, z temperaturą, kaszlem i tzw. glutem. Matka
przyzwyczajona, że chłopiec nieco traci
na świadomości, już chwyciła się tradycyjnych metod, chcąc kołysać noc całą
dziecię w ramionach i w nieświadome niczego usta wlewać kolejne syropki, bez
śladu protestu, bo jak tu protestować, kiedy świadomość odpłynęła za horyzont.
Chwyta więc Matka bezwładne ciałko, a tu ciałko przemówiło tymi słowy:
Nie , dziękuję. Bendem leżała sama.
Matka nieco zdębiała, dotknęła czoła stasiowego, bo nuż te słowa logiczne przecież oznaczają, że temperatura spadła i pachole cudownie ozdrowiało.
Chwyta więc Matka bezwładne ciałko, a tu ciałko przemówiło tymi słowy:
Nie , dziękuję. Bendem leżała sama.
Matka nieco zdębiała, dotknęła czoła stasiowego, bo nuż te słowa logiczne przecież oznaczają, że temperatura spadła i pachole cudownie ozdrowiało.
Ale nie. Czoło rozgrzane jak
patelnia, policzki purpurowe, nos zapchany, w piersiach rzęzi. Znaczy się –
dziecko majaczy.
Chcesz piciu, Jasiu? – pyta Matka zatroskana.
Ales dziękuję baldzo. Nie tseba – wybełkotały spierzchnięte usteczka.
Mały lord obrócił się na plecy i dostojnym ruchem odgarną włosy z czoła.
Chcesz piciu, Jasiu? – pyta Matka zatroskana.
Ales dziękuję baldzo. Nie tseba – wybełkotały spierzchnięte usteczka.
Mały lord obrócił się na plecy i dostojnym ruchem odgarną włosy z czoła.
Ewentualnie chciałbym siusiu –
wysapał przez zatkany nos.
Ewentualnie więc udaliśmy się na siusiu.
Tylko opuść delikatnie – pouczył, przed zasiądnięciem na kibelku. Mowa o spodenkach.
Ewentualnie więc udaliśmy się na siusiu.
Tylko opuść delikatnie – pouczył, przed zasiądnięciem na kibelku. Mowa o spodenkach.
Wykonując wiadomą czynność,
zaległ na ramieniu Matki podtrzymującej i zapadł w letarg.
Stasiu, już…? – chciała wiedzieć Matka, kiedy letarg przeciągał się niebezpiecznie.
Jus… Bardzo prose, mozes mnie zabrać – wymamrotał.
Kiedy Matka doniosła dziecię spowite chorobą na łoże boleści, ten wysapał:
Dziękuje baldzo, nie tseba było. No może i nie trzeba, ale jak już Matka doniosła, to przecież wynosić z powrotem nie będzie.
Stasiu, już…? – chciała wiedzieć Matka, kiedy letarg przeciągał się niebezpiecznie.
Jus… Bardzo prose, mozes mnie zabrać – wymamrotał.
Kiedy Matka doniosła dziecię spowite chorobą na łoże boleści, ten wysapał:
Dziękuje baldzo, nie tseba było. No może i nie trzeba, ale jak już Matka doniosła, to przecież wynosić z powrotem nie będzie.
Stasiu, dam ci teraz syropek –
oznajmia Matka – felczerka tonem radosnym, przekonując, że dawanie syropu o
smaku sfermentowanej benzonianem sodu truskawki, to ta chwila, na którą czekamy
całe życie i – tak, tak Stasiu – chwila ta właśnie nadchodzi i uśmiecha się
radośnie do ciebie.
Staś jednak oszukać się nie dał
i zareagował we właściwy dla siebie sposób, czyli wrzasną na całe gardło,
zachowując jednak resztki przyzwoitości , wykrzykując głosem pełnym boleści:
Nie, nie tylko nie to. Plosem, plosem, baldzo plosem, nie drenc mnie!!!
Nie, nie tylko nie to. Plosem, plosem, baldzo plosem, nie drenc mnie!!!
Na takie dictum głośne radosnym
sąsiad z dołu radośnie zastukał w kaloryfer, co odniosło skutek wręcz
przeciwny, bo Staś wyjęczał wcale nie chicho:
Baba jaga, baba Jaga! Znowu chce wejść przez kalolyfel! Odejdć, plose, plooose!!!
To z kolei poskutkowało na stronę przeciwną, gdyż sąsiad zamilkł, a zwykle nie milknie tak prędko. Chociaż tyle.
Baba jaga, baba Jaga! Znowu chce wejść przez kalolyfel! Odejdć, plose, plooose!!!
To z kolei poskutkowało na stronę przeciwną, gdyż sąsiad zamilkł, a zwykle nie milknie tak prędko. Chociaż tyle.
Długotrwała walka z syropem nie
obyła się bez ofiar śmiertelnych w postaci zalanej juchom truskawkowego benzonianu
piżamki oraz rannych, broczących krwią poduszek. Wszystko jednak z zachowaniem
protokołu dyplomatycznego i kodeksu Bodziewicza.
Nie dawaj mi, mamuki, nie dawaj!
Plosem baldzo! Cy mozes mi nie dawać? Osceńdź mnie, plose!!! Matka – Attyla nie
oszczędziła dzieciny, racząc ją dawką zdrowia.
Kiedy kurz bitewny opadł, Staś
nieco ochłonął i powrócił na znaną sobie ścieżkę:
Cy mogę odkryć nóśki?
Możesz Stasiu, pewnie.
Dziękuje.
Cy mogę tsymać za obrączak?
Jasne, trzymaj.
Może chcesz coś zjeść?
Nie, co to, to nie. Dziękuję. Nie potsebuje. Laczej się prześpię telas – zamajaczył lord Jim.
I na chwilę przed zaśnięciem dodał:
Cy mogę odkryć nóśki?
Możesz Stasiu, pewnie.
Dziękuje.
Cy mogę tsymać za obrączak?
Jasne, trzymaj.
Może chcesz coś zjeść?
Nie, co to, to nie. Dziękuję. Nie potsebuje. Laczej się prześpię telas – zamajaczył lord Jim.
I na chwilę przed zaśnięciem dodał:
Człowieka choloba zmienia, co zlobis...
Trudno się nie zgodzić ;).
Źródło: pl.123rf.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOh, on nawet chorutki gada tak ze nie sposób się nie śmiać ;))) zdroweczka dla Bąbla!! A ten sąsiad to tak Wam zawsze stuka jak coś nie tak?? :-o
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
W chorobie mowa się Stasiowi rozwija, aż miło. Sąsiad stuka. Albo przychodzi, puka i krzyczy. Albo przysyła żonę. Ale to historia na osobny post.... Pozdrawiam :)
UsuńSłodki, biedny chłopczyk. Zdróweczka maluszku. *zuza
OdpowiedzUsuńDzięki, dziś wracamy do przedszkola :)
UsuńBiedaczysko....Mimo takiej podłej choroby teksty i humor ma nieziemski :) "Dziękuję najmocniej, nie potsebuję....." no boski jest!! Zdrówka zyczę :)
OdpowiedzUsuńBoski - i na szczęście wreszcie zdrowy :). Pozdrawiamy :)
UsuńBidulek ze Stasia ale nawet w takich chwilach maluch ma niesamowity dar polepszenia humoru, czytającym jego zmagania z chorobą;)to mówisz że masz sąsiada co uwielbia w kaloryfery dudnić, hmm czyżby nie miał co robić?zdróweczka dla Stasia;)
OdpowiedzUsuńOj tak, nie traci animuszu nawet w gorączce ;). Sąsiad lubi stukać, pokrzykiwać i wysyłać żonę w swoim imieniu. Nic miłego ;). Pozdrawiam :)
UsuńZdrowia dla Stasia! Fajne jest to, że dzieci w chorobie w sumie mniej panikują od rodziców i znoszą ją z prawie stoickim spokojem.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa! Dzieci zachowują więcej zimnej krwi i przechodzą ten czas jakoś bardziej naturalnie. Z rodzicami - gorzej ;). Pozdrawiam :)
UsuńOch przytulamy mocno i zdrowia dużo zyczymy!
OdpowiedzUsuńDziękujemy, oto wróciliśmy do życia :)
UsuńŁączymy się w chorobowym bólu i życzymy ogromu zdrówka dla Stasia! :*
OdpowiedzUsuńNiech wraca Maluszek szybko do formy!
Uściski! :*
To były dłuuugie 2 tygodnie, ale jesteśmy - zdrowi i radośni ;). Pozdrawiam :)
UsuńChory i rozłożony na łopatki ale nadal piekielnie inteligentny. ;)
OdpowiedzUsuńChory i rozłożony na łopatki ale nadal piekielnie inteligentny. ;)
OdpowiedzUsuńMa chłopaczek talent dramatyczny ;). Pozdrawiam :)
UsuńDuzo zdrowka!!
OdpowiedzUsuńWróciło na szczęście :). Pozdrawiam :)
UsuńGenialny jest. Zdrówka dla synusia.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
Oj tak, nawet w chorobie jest źródłem inspiracji ;). Dziękuję za życzenia i pozdrawiam :)
Usuń"Człowieka choloba zmienia, co zlobis..." - rewelacyjny tekst. Zdrowia życzymy.
OdpowiedzUsuńDzięki. Ten tekst tak mi którąś z babć pachnie... Bo chyba sam jednak nie wymyślił ;). Pozdrawiam :)
UsuńZdrowia dla mlodziana... musisz na blogu zalozyc zakladke zlote mysli Jasia i Stasia....
OdpowiedzUsuńW zasadzie to cały blog o tych myślach, ja tu tylko robię za dekoracje ;). Zdrowie wróciło, oby zostało z nami jak najdłużej :). Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńAle on ma teksty- niesamowity jest! ;-) Wesoło macie nawet podczas choroby ;-)
OdpowiedzUsuńTe wirusy są paskudne, zdrowia dla Stasia zycze!!
No, no - zawsze to jakaś osłoda tych zasmarkanych dni ;). Choć mam nadzieję, że już żadnych wirusów gościć nie będziemy... Pozdrawiam :)
UsuńGrunt, to dobre wychowanie, no "co zlobis" ;)
OdpowiedzUsuńOj, widzę, że i Was choróbsko rozłożyło, więc choć dzięki Stasiowi uśmiałam się niemiłosiernie, to jednak szybkiego powrotu do zdrówka mu życzę.
Stasina osładza każdą chorobę, choć rzeczywiście - rozłożyło nas jak nigdy. No ale już wracamy, zbieramy się w tzw. garść i czekamy na wiosnę :). Pozdrawiam :)
UsuńZdrówka. U nas problemu z lekarstwami nie ma. Ba wręcz kiedy Lulcia ma kaszelek leki zaraz woła daj mi syropa :)
OdpowiedzUsuńO, szczęśliwi z Was ludzie :). Nasi chłopcy - jak typowi mężczyźni - na widok butelki z syropem dostają palpitacji serca! Może wyrosną (choć szczerze wątpię... ;)). Pozdrawiam :)
UsuńOj Bozinku, nawet podczas choroby Jego złote myśli potrafią rozłożyć na łopatki ;) Zdrówka życzymy!!!
OdpowiedzUsuńJuż do nas dotarło, na szczęście :). Tak, tak , Staś ma w sobie coś z filozofa... Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńDAwno się tak przednio nie uśmiałam :D Noż mały lord Jim, hahaha, ach i ta baba jaga :D plose, plose o więcej :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, przekażę Stasiowi :). Na szczęście już prawie ozdrowiał, a po dobrych manierach zostało tylko wspomnienie ;). Pozdrawiam :)
UsuńBiedny...dużo zdrowia!na cale szczęście Atusia lubi syropki :-)
OdpowiedzUsuńStaś ucieczka na sam dźwięk słowa "syropek". Nie możemy chorować po prostu :). Pozdrawiam :)
UsuńJednak... niech mu ta kindersztuba nie zostanie na zbyt długo! Niech wróci do siebie! Niech już lepiej pije i bije, niż ma tak trwać w tej grzecznej malignie! A sio!
OdpowiedzUsuńPrzeszło! Już jest niegrzeczny, co z zadowoleniem komunikuje! A Matka rozmarzona wraca pamięcią, kiedy Synek tryskał kindersztubą jak fontanna...No cóż - nie można mieć wszystkiego ;)! Pozdrawiam :)
UsuńNie dlencz go Matko. bo jeszcze sąsiad wezwie jakieś posiłki na pomoc udlęconego, coby przede wszystkim sobie ciszę idealną zapewnić...
OdpowiedzUsuńJuż nam kiedyś wygrażał na progu, ale na razie nie spełnił... Staś do dziś ucieka z krzykiem na dźwięk słowa "syropek", już boję się następnej choroby...;). Pozdrawiam :)
UsuńBidny Lordzik, a Ty Matko, w którym zakamarku czeluści siebie schowałaś własne sumienie!? Jak można tak udręczyć zmienione chorobą człowiecze dziecię? :D
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka!
A, Matka już czasami zmysły traci przy tych dzieciach, a i skóra na niej stwardniała z latami ;). Na szczęście Junior już zdrów, trochę tylko pokaszluje, za to na Matkę przeszło... Ale walczymy :)
UsuńMoc zdrówka życzę. Możesz być z siebie dumna- synek padnięty ale dobre wychowanie zostało zdrowe . Super gentelmenik z niego ;}
OdpowiedzUsuńNo właśnie na co dzień to taki średni gentelmenik, tylko w chorobie dał popis niesamowity. Może z odwodnienia...;)? Ale dumna jestem, oj, tak :). Pozdrawiam cieplutko :))))
Usuńbiedactwo! dużo zdrówka dla Was kurujcie się!
OdpowiedzUsuńspokojnego weekendu ;*
Wracamy do życia, ale choroba zmiotła całą rodzinę. Teraz czekamy już tylko na wiosnę:). Pozdrawiam :)
UsuńOjejku, bidulek kochany! Zdrówka dla syncia!!! Ależ go zmogło!
OdpowiedzUsuńZmogło jak nie wiem co, a potem przelazło na Matkę. Ale wychodzimy na prostą:). Pozdrawiam :))))
UsuńJejku, a Wy sie takim Wersalem porozumiewacie na codzien??? Bo skads mu sie ta maniera Lorda musiala przyplatac... ;) Ja nadal drecze dzieciaki, zeby mowily przepraszam jak puszcza baki, bo im sie nie chce! :p
OdpowiedzUsuńNo tak właśnie myślę, czy to nie od nas, ale chyba nie aż tak, co prawda jest i "poproszę" i "dziękuję", ale żadnych wygibasów grzecznościowych - absolutnie nie! Dlatego myślę, że to wszystko przez tę gorączkę nieszczęsną... ;).
Usuńzdrówka dla STasia..... nas jakoś na szczęście odpukać choróbska omijają
OdpowiedzUsuńMy z trudem, ale jakoś z nich właśnie wychodzimy... Ciężki czas za nami, oj ciężki. Ale - wiosna idzie, tego się trzeba trzymać :). Pozdrawiam ciepło :)
UsuńZdrówka Stasiu! :* Łącze się z Tobą w chorobowych cierpieniach, też mam gluty do pasa :(
OdpowiedzUsuńZdrówka też życzymy. U nas glut przechodzi na pozostałych członków rodziny, Stasiowy ostał się kaszel dudniący, szczególnie nocą, ku uciesze sąsiada zapewne ;). Pozdrawiam :)
UsuńNawet w chorobie Staś trzyma klasę:) Cudowne masz dzieciaki z każdym postem oczarowujesz mnie słowem i postrzeganiem świata z tym uśmiechem na przekór wszelkim gilom:P
OdpowiedzUsuńGile w tym całym kociołku zwanym codziennością to najmniejszy problem ;). Cieszę się bardzo, że tak odbierasz te zapiski - to znaczy, że spełniają swoją rolę :). Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńNo co zrobisz? Nic nie zrobisz xD
OdpowiedzUsuńOn nawet w chorobie jest przesłodki. Strasznie podoba mi się jak mówi do Ciebie "mamuki" :)
Mnie też, ale już coraz częściej zdarza się "mamooo", niestety... ;). Co zrobisz - czas pędzi jak szalony :). Pozdrawiam :))))
UsuńMamo, niby takie wyczekiwane słowa, a jednak nie rozczulaja tak bardzo jak "mamuki" :)
UsuńMój syn to totalna wredziocha w tej kwestii odkąd zaczął mówić to ja jestem "mama", a mąż "tatuś" taka sprawiedliwość:P
UsuńNo nie, nie, żeby nie było - u nas też jest "Tatuś", "Mamusia" jakoś się nie przyjęło... ;)
UsuńNo i co zlobis? ;)))
OdpowiedzUsuńZ tego, co młody mówi, wynika, że ta choroba wcale aż tak bardzo nie zmienia:) W każdym razie nie w punktach zasadniczych. Gadka ani drgnęła. Ale to wygląda, że niedaleko pada jabłko.
No. To pozdrowienia dla Jabłoni :)
Jabłoń dziękuję i szumi z radości listowiem :). Prawdę mówisz - dziecko po Matce wylewne i rozgadane :). Może wyrośnie...? Pozdrawiam ciepło :)
Usuńto ja się tylko podłączę do życzeń i zachwytów. bo jak tu się nie zachwycać? i zdrowia nie życzyć też się nie da, bo wczesna wiosna - zdradliwa bestia.
OdpowiedzUsuńale wątek sąsiada to mnie spiął wewnętrznie. i dodaję od siebie życzenie chałupki na uboczu. bądź innego lokum w przytulniejszych okolicznościach przyrody.
ścisk na to konto :)
Dziękuję za życzenia i ściski. Napiszę chyba post o sąsiedzie, bo widzę, że rozbudza wyobraźnię wielu;). Domek na uboczu, mmmm, marzenie... :). Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńBidulek!! Mam nadzieję, że już mu lepiej??! Zdrówka i uścisków dużo :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Tak, już wróciliśmy do życia - choć zaległości różnego typu co niemiara! Pozdrawiam i ściskam :))))
UsuńDobrze, że w tym wszystkim nie tracisz poczucia humoru :-).
OdpowiedzUsuńNie tracę :). Bo tak naprawdę to moje wielkie szczęście ta cała szalona rzeczywistość ;). Pozdrawiam :)
Usuńoj tak choroba każdego wykańcza
OdpowiedzUsuńNiestety. Byle do wiosny :)
UsuńMało któy dorosły w chorobie nie jest tak uprzejmy, jak Staś.
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, że musiał się tak męczyć.
Cały marzec upłyną u nas pod znakiem chorób. No ale - to już wspomnienie na szczęście. Pozdrawiam :)))
Usuń