Tadam, mamy święta! Po czym wnoszę?
Po Stasinie.
Mamuki, chcem wrozke – mówi Staś, patrząc w moja stronę oczekująco.
A że matkę doświadczoną (znaczy mnie) niewiele rzeczy zdziwić potrafi, więc nie dziwię się w ogóle.
Wróżkę Stasiu? A jaką? – pytam jak gdyby wybór wróżek był równie oczywisty, jak wybór koloru rajtek zakładanych rano.
Latajonocm – odpowiada szybciutko bystry Staś, który – widzę to już wyraźnie – w ostatnim czasie dokonał jakiś istotnych wyborów życiowych, nie informując mnie o tym w ogóle.
Poprosi Mikołaja – uspakaja mnie Staś (czyżby miał podgląd naszych kont bankowych, no może, może). Bo Mikołaj już zaistniał w naszym świecie i w ostatnim czasie prosi się go o muuuultum rzeczy, głownie zbędnych, jak to Mikołaja.
No nie, latająca wróżka… - główkuję szybko – desant lotniczy, nalot dywanowy, dywizjon 303 – pierwsze skojarzenia matki, pozbawionej rozeznania w tematach dziewczęcych z racji posiadanych synów. No niestety – nic nie pasuje do tej układanki.
A gdzie Mikołaj znajdzie taką wróżkę? – podpytuję Staśka.
W leklamie – mówi tonem znawcy mediów współczesnych.
Aaaaa, wszystko staje się jasne, jak drzewko bożonarodzeniowe.
Reklama.
Kiedy więc siadamy wieczorem przy rybce mini-mini z uwagą śledzę swoje dziecko mniejsze, zanurzone – jak się okazuje, po szyję - w marketingu dla najmłodszych.
Po Stasinie.
Mamuki, chcem wrozke – mówi Staś, patrząc w moja stronę oczekująco.
A że matkę doświadczoną (znaczy mnie) niewiele rzeczy zdziwić potrafi, więc nie dziwię się w ogóle.
Wróżkę Stasiu? A jaką? – pytam jak gdyby wybór wróżek był równie oczywisty, jak wybór koloru rajtek zakładanych rano.
Latajonocm – odpowiada szybciutko bystry Staś, który – widzę to już wyraźnie – w ostatnim czasie dokonał jakiś istotnych wyborów życiowych, nie informując mnie o tym w ogóle.
Poprosi Mikołaja – uspakaja mnie Staś (czyżby miał podgląd naszych kont bankowych, no może, może). Bo Mikołaj już zaistniał w naszym świecie i w ostatnim czasie prosi się go o muuuultum rzeczy, głownie zbędnych, jak to Mikołaja.
No nie, latająca wróżka… - główkuję szybko – desant lotniczy, nalot dywanowy, dywizjon 303 – pierwsze skojarzenia matki, pozbawionej rozeznania w tematach dziewczęcych z racji posiadanych synów. No niestety – nic nie pasuje do tej układanki.
A gdzie Mikołaj znajdzie taką wróżkę? – podpytuję Staśka.
W leklamie – mówi tonem znawcy mediów współczesnych.
Aaaaa, wszystko staje się jasne, jak drzewko bożonarodzeniowe.
Reklama.
Kiedy więc siadamy wieczorem przy rybce mini-mini z uwagą śledzę swoje dziecko mniejsze, zanurzone – jak się okazuje, po szyję - w marketingu dla najmłodszych.
A oto jest i wróżka. Ta latająca! Jest, jest i lata!
Stasina wyraźnie się ożywia:
Chcem wrozkem – powtarza radośnie, wpatrując się w plastikową panienkę.
Bo lata – precyzuje, uprzedzając pytanie matczyne powiedzmy, że mocno naciąganym argumentem męskim.
I dalej popłynęło z prądem w niepokojące rejony:
Chcem to – oznajmia Staś, kiedy radosny pyzaty Mikołaj pojawił się po raz kolejny na ekranie, tym razem z nowym zestawem zabawek.
Chcem Barbi – bezbłędnie powtarza Staś. – I konika – dodaje trzeźwo, bo Barbie rzeczywiście pomykała rączo na rączym koniku wyposażonym w obłędnie długą grzywę, o którą pewnie zaraz się to biedne zwierze zabije. Albo przewróci w najlepszym razie
Poprosi Mikołaja – uspakaja mój zaniepokojony wzrok.
A Ken ? – dopytuję, bo Ken stał obok jak wół, i wpatrywał się w Barbie (a może w konia?) jak wół właśnie. W malowane wrota.
Kena nie – Staś stanowczo odrzuca kandydaturę smagłego bruneta z szerokim uśmiechem.
Nie poprosi Mikołaja – uściśla.
O, tego nie – mówi mój mały konsument na widok zestawu broni białej dla najmłodszych.
Ale już zdecydowanie ożywia się przy głowie (tak, tak, samej głowie) lalki, Roszpunki chyba z gigantycznym włosiem do czesania. I całym zestawem spinek.
Chcem, chcem – podskakuje podekscytowany – chcem…. Eeee… chcem głowe. I włoski – moje dzielne dziecko z gracją wychodzi ze spotkania z bliżej niezidentyfikowanym obiektem praktyki fryzjerskiej.
Poprosi Mikoałaj – znów uspokaja mój niepokój o stan przedświątecznych finansów.
Z propozycji reklamomowo-mikołajowych nie zainteresował Stasia zaś zupełnie: zestaw żołnierzyków, zbiór małych gumowych potworków w koszach na śmieci, kolejka i samochodzik zdalnie sterowany, ani transformersy, ani starwars power coś-tam. O helikopter również Mikołaja nie poprosi.
Stasina wyraźnie się ożywia:
Chcem wrozkem – powtarza radośnie, wpatrując się w plastikową panienkę.
Bo lata – precyzuje, uprzedzając pytanie matczyne powiedzmy, że mocno naciąganym argumentem męskim.
I dalej popłynęło z prądem w niepokojące rejony:
Chcem to – oznajmia Staś, kiedy radosny pyzaty Mikołaj pojawił się po raz kolejny na ekranie, tym razem z nowym zestawem zabawek.
Chcem Barbi – bezbłędnie powtarza Staś. – I konika – dodaje trzeźwo, bo Barbie rzeczywiście pomykała rączo na rączym koniku wyposażonym w obłędnie długą grzywę, o którą pewnie zaraz się to biedne zwierze zabije. Albo przewróci w najlepszym razie
Poprosi Mikołaja – uspakaja mój zaniepokojony wzrok.
A Ken ? – dopytuję, bo Ken stał obok jak wół, i wpatrywał się w Barbie (a może w konia?) jak wół właśnie. W malowane wrota.
Kena nie – Staś stanowczo odrzuca kandydaturę smagłego bruneta z szerokim uśmiechem.
Nie poprosi Mikołaja – uściśla.
O, tego nie – mówi mój mały konsument na widok zestawu broni białej dla najmłodszych.
Ale już zdecydowanie ożywia się przy głowie (tak, tak, samej głowie) lalki, Roszpunki chyba z gigantycznym włosiem do czesania. I całym zestawem spinek.
Chcem, chcem – podskakuje podekscytowany – chcem…. Eeee… chcem głowe. I włoski – moje dzielne dziecko z gracją wychodzi ze spotkania z bliżej niezidentyfikowanym obiektem praktyki fryzjerskiej.
Poprosi Mikoałaj – znów uspokaja mój niepokój o stan przedświątecznych finansów.
Z propozycji reklamomowo-mikołajowych nie zainteresował Stasia zaś zupełnie: zestaw żołnierzyków, zbiór małych gumowych potworków w koszach na śmieci, kolejka i samochodzik zdalnie sterowany, ani transformersy, ani starwars power coś-tam. O helikopter również Mikołaja nie poprosi.
Przy kolacji Staś powraca do urwanego wątku świątecznego.
Chcem wrózke poprosi Mikołaja – mówi na jednym wdechu.
Dlaczego wróżkę? – postanawiam jednak zgłębić temat upodobań mojego – było, nie było – syna.
Wróżka jest serdeczna– uzasadnia ładnie Staś. – I lata.
Helikopter też lata – podsuwam jednak inne rozwiązanie.
Ale buczy – słusznie kontrargumentuje Stasina.
Albo głowem – przypomina sobie.
I włosy – podsuwam?
I włosy – zgadza się Staś łaskawie – włosy są miłe.
I konika z włosami – coś tam jeszcze wyrwało się z zakamarków pamięci stasiowej.
Ale Stasinko, to takie zabawki dla dziewczynek trochę – próbuje naprostować ścieżki stasiowe w duchu wychowania tradycyjnego.
Nie robię jednak wrażenia na Stasiu.
Staś będzie dziewczynkom - informuje mnie spokojnie. - Poprosi Mikołaja.
I jak gdyby nigdy nic wraca do kolacji, pozostawiając matkę w niemym przerażeniu świątecznym ;).
Chcem wrózke poprosi Mikołaja – mówi na jednym wdechu.
Dlaczego wróżkę? – postanawiam jednak zgłębić temat upodobań mojego – było, nie było – syna.
Wróżka jest serdeczna– uzasadnia ładnie Staś. – I lata.
Helikopter też lata – podsuwam jednak inne rozwiązanie.
Ale buczy – słusznie kontrargumentuje Stasina.
Albo głowem – przypomina sobie.
I włosy – podsuwam?
I włosy – zgadza się Staś łaskawie – włosy są miłe.
I konika z włosami – coś tam jeszcze wyrwało się z zakamarków pamięci stasiowej.
Ale Stasinko, to takie zabawki dla dziewczynek trochę – próbuje naprostować ścieżki stasiowe w duchu wychowania tradycyjnego.
Nie robię jednak wrażenia na Stasiu.
Staś będzie dziewczynkom - informuje mnie spokojnie. - Poprosi Mikołaja.
I jak gdyby nigdy nic wraca do kolacji, pozostawiając matkę w niemym przerażeniu świątecznym ;).
W POSZUKIWANIU LATAJĄCEJ WRÓŻKI....
O Boszzzz... Masz racje, nastaly Swieta... ;)
OdpowiedzUsuńNasze starsze dziecie tez zostalo w tym roku uswiadomione w temacie instytucji Swietego Mikolaja. Troche za sprawa opiekunki, a troche sami rodzice strzelili sobie w kolano. Bo na prosby o kolejne zabawki wypatrzone (wlasnie!) w reklamach, odpowiadalismy wymijajaco, jak pewnie tysiace innych rodzicow: jesli bedziesz grzeczna, Mikolaj ci przyniesie. No i teraz mamy! Srednio co 15 minut, slysze "Mikolaj psyniesie...". Gdybym spisywala kazde takie zyczenie, lista mialaby juz teraz pewnie z 20 pozycji. Tymczasem zamowilam juz czesc prezentow, ale nie trafilam w zadne z zyczen mego dziecka. Dobrze, ze w tym wieku bedzie sie jeszcze cieszyc z czegokolwiek, zamiast wypatrywac tej jedynej, wymarzonej zabawki! ;)
U nas młodszy będzie się cieszył wszystkim (choć teraz to już sama nie wiem), ze starszym może być rożnie ;). Ale przecież prezenty nie powinny być najważniejsze:))))). Pozdrawiam ciepło i zapraszam do "zaglądania" :)
Usuńwpadłam z rewizytą:))
OdpowiedzUsuńGrzesiek na szczęście jeszcze nie ogląda reklam:))
Ale zaczynam się bać;)
Witam, witam i cieszę się bardzo z rewizyty :). Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)))). Nasz Mały też nie oglądał, jeszcze zupełnie niedawno.... :). Pozdrawiam ciepło
UsuńMy już jesteśmy po listach do Św.Mikołaja, ale koncepcje wciąż się jeszcze zmieniają, m.in. przez reklamy :) Nieszczęsny mój biedny portfel :P
OdpowiedzUsuńOj, ten portfel, szkoda, że nie jest z gumy ;). My listy bierzemy na ruszt w sobotę - wtedy klamka zapadnie :). Pozdrawiam i zapraszam, zapraszam do odwiedzenia :)
OdpowiedzUsuńU nas jest ciut trudniej - Zochacz ostatnio postanowiła że jak dorośnie to zostanie wróżką. I domaga się teraz doradztwa zawodowego :D.
OdpowiedzUsuńO, masz babo placek :))))! To trudne zadanie przed Tobą, rzeczywiście - powodzenia życzę ;). Pozdrawiam ciepło, dobrego dnia. I dziękuje za odwiedziny :))))
OdpowiedzUsuńMój wzdycha do pociągu duplo, który reklamują i który kosztuje 450 zł ale jednocześnie mówi, że autka też są fajne i z pewnością się ucieszy :))
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ten pociąg duplo, sama do niego wzdycham, no ale cena zabójcza, niestety. Stasio na szczęście nie jest dzieckiem jakoś specjalnie wybrednym i potrafi się cieszyć ze wszystkiego, wiec pewnie też jakieś autka przyniesie Mikołaj :). Pozdrawiam Cię ciepło, do zobaczenia w następnym poście :))))))))))
UsuńNo, Młody też wybredny nie jest i to jest piękne :) I przede wszystkim cieszy mnie to, że rozumie że nie można mieć wszystkoego, że nie na wszystko są pieniążki i nauczył się już sztuki wyboru :)))) Pozdrawiam :))
UsuńTo bardzo ważne, taka świadomość, że nie wszytko można mieć i trzeba mieć. Trzeba tego uczyć maluchy, to kapitał na całe życie. Pozdrawiam jeszcze raz :)
UsuńI u nas lista życzeń, a wśród nich mówiąca ludzkim głosem wrona lub chociaż wróbel?!?! Oczywiście nie zabawka, najlepiej któryś z dokarmianych w karmniku ptaków ;)
OdpowiedzUsuńJakieś dobre rady?
No a poza tym jesteśmy z Wami na dłużej :*
UsuńKochana, nie masz łatwo - gadająca wrona, żeby chociaż papugę chciał... Chyba, że papugę przemalować na czarno, ale widzę, że to bystre dziecko i zaraz pozna, że coś nie tak ;))). W każdym razie trzymam kciuki, żeby Mikołaj podołał zadaniu :). Super, że zostajecie - trzymam za słowo ;). Pozdrawiam ciepło, do następnego wpisu :)))))
UsuńNie masz się co martwić, mój syn jak miał z 2 latka latał z wózkiem dla lalek, różowym odkurzaczem itp.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, że to przejściowe. Chociaż przez chwilę mam córkę - nie ma tego złego... ;). Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny. I zapraszam, zapraszam jak najczęściej :))))))
UsuńKinia napisała już list do Mikołaja i na szczęście trzyma się jednej wersji rzeczy które chce dostać. :) chociaż ostatnio przy oglądaniu jakiejś reklamy też usłyszałam, że "Kinia chce" :) na szczęście nie od Mikołaja. A tak przy okazji to zapraszam na konkurs do mnie, gdzie można wygrać list lub wideo od Mikołaja od ListyMikolaja.pl
OdpowiedzUsuńZaraz do Ciebie zaglądam :). My listy piszemy jutro i nie będzie już wybacz :))). Dzięki za odwiedziny, zapraszam jak najczęściej ;)
OdpowiedzUsuńO kurcze. Ta lista rosnie i rosnie, a wymagania...no jak by je tu okreslic... niestandardowe :)
OdpowiedzUsuńMocno niestandardowe, ale co poradzić - takie czasy :). Dziś piszemy listy, więc klamka zapadnie i żadna szaleństwa później nie wchodzą w grę ;). Dzięki za wizytę i komentarz - zaglądaj do mnie jak najczęściej :). Pozdrawiam, dobrego dnia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny argument przeciwko telewizji :P Tymon bajki ogląda na youtubie, więc kwestie wróżek klocków, żołnierzyków itp. w ogóle nas jeszcze nie dotyczą. I całe szczęście ;)
OdpowiedzUsuńA proszę, proszę :). Tymon - jakie piękne imię! Niech te dylematy omijają Was jak najdłużej. Pozdrawiam ciepło, cieszę się, że zajrzałaś - mam nadzieję, że nie ostatni raz :))))))))
OdpowiedzUsuńKażdego dnia słyszę jakąś totalnie powykręcaną nazwę czegoś do czegoś, strach się bać, choć w sumie to niech Mikołaj się boi haha
OdpowiedzUsuńJaki świadomy konsument ;-P
OdpowiedzUsuńBardzo, teraz pora na uświadomienie w zakresie budżetu rodzinnego :))))
UsuńPięknie, pięknie. I czyja to jest wina?:))))
OdpowiedzUsuńZrzućmy wszystko na św. Mikołaja - nieobecni nie mogą się bronić ;). Dziękuję za odwiedziny i proszę o więcej :). Pozdrawiam serdecznie, do następnego postu :)
Usuńteraz musisz to zaakceptować! gender rządzi!
OdpowiedzUsuńO, u nas gender na całego! Chociaż taka namiastka córeczki ;). Dziękuję za komentarz, odwiedziny i zapraszam, zapraszam do odwiedzin. Pozdrawiam ciepło :)))))))
OdpowiedzUsuńMoja córa natomiast twierdzi, że ona nie lubi Mikołaja i nie nic od niego nie chce i kieruje życzenia słowne do nas. Ma metodę, nie powiem...
OdpowiedzUsuńMądra ta Wasza córka, nasz 7-latek dochodzi do podobnych wniosków, no ale trochę czasu mu to zajęło...;). Dziękuję za odwiedziny i zapraszam jak najczęściej:). Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŚwięta tuż tuż ! : )))))))
OdpowiedzUsuńMój syn jeszcze za mały na listy do Mikołaja,ale dziś dostał prezent który miał być na święta hihi
Mój też prawie dostał, bo wypatrzył schowany w szafie, ale udało się odwrócić jego uwagę;). Mam nadzieję, że mu się spodoba, bo nie jest to wróżka...;). Dzięki za komentarz, pozdrawiam :)))))))
OdpowiedzUsuńHaha moje młodsze dziecko- córka kilka dni temu oznajmiła mi że jak urośnie będzie chłopcem. Biorę na przeczekanie tak poważną deklarację :}.
OdpowiedzUsuńRezolutnego synka masz :}. Reklamy potrafią zawrócić w głowie chyba każdemu malcowi. Moja córka także zachwyciła się opisaną wróżką ale nie wiem czy to cacuszko jest warte żeby czekać pod choinką na rozpakowanie. Oglądałam i mam średnio pozytywne odczucia. Pozdrawiam :}
Ja mam więcej niż średnio niż pozytywne odczucia ;). No co zrobić, chyba przeczekać tego Mikołaja przy wyłączonym tv... Pozdrawiam was dziewczynki i zapraszam do odwiedzin jak najczęstszych :))))))))
OdpowiedzUsuńNo to ładnie Cię syn urządził :), na szczęście takie dylematy jeszcze przede mną. Pewnie mu się jeszcze 30 razy odmieni ;), wróżka to fajny prezent, można mu podarować, taką wróżkę co przychodzi w nocy i zostawia nieduże prezenty np. czekoladki. I robi to po pierwsze gdy śpi, a po drugie tylko gdy jest grzeczny. Metoda mojej mamy na mnie i siostrę, wróżki krasnale i inne bajkowe stworki towarzyszyły nam całe dzieciństwo ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Libster Blog Award
http://dziennik-mamy.blogspot.com/2014/11/troszeczke-o-mnie.html
Takie upodobania ma to moje dziecko młodsze, może dlatego, że miał być dziewczynką....:)? Choć ostatnio temat wróżki zniknął , a pojawił się męski temat helikoptera, wiec wszyscy odetchnęli z ulgą ;). Dziękuję za odwiedziny i komentarz i zapraszam jak najczęściej :)))). Pozdrawiam ciepło w ten jesienny czas :)
UsuńNo i dzięki za nominacje :). Wywiąże się, jak tylko znajdę dłuższą chwilkę (pewnie w okolicach świąt) :))))
Usuńwitaj;)
OdpowiedzUsuńjak dobrze w sumie że ja to mam za sobą.
Dzieci - stare byki zachcianek już nie mają;))))
Chociaż osobiście nie odmówilabym jakby mnie tak niechcąco nawiedzil Mikołaj;)
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa też nie mam nic przeciwko temu, żeby Mikołaj pomyślał o mnie, ale przez kilka najbliższych lat chyba nie mam na co liczyć ;). Dziękuję za komentarz i odwiedziny. Pozdrawiam ciepło :)
Świetne :))) Muszę przyznać, że miałabym zagwozdkę z wyborem prezentu.
OdpowiedzUsuńSprawa nieco się wyjaśnia, chyba wróżka zamieni się w cudowny sposób w helikopter. No, oby ;)! Pozdrawiam ciepło, dziękuję za komenatrz i wizytę :)))))))
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam... Eliza i reklamy to jest złooooo. Ona che wszystkoooooo, mimo, że taka duża już z Niej dziewczynka. Lila natomiast, no cóż, gdyby Lila umiała skupić się na reklamach, to też może i by coś z nich wybrała dla siebie, ale na razie NA SZCZĘŚCIE Jej koncentracja na odbiorniku nie trwa na tyle długo, żeby cokolwiek zarejestrować.
OdpowiedzUsuńIm dziecko większe, tym więcej rozumie - również z reklam. U nas na szczęście wątek reklam już się uspokoił :). Pozdrawiam i zapraszam do ponownych odwiedzin :)))
OdpowiedzUsuńFakt, to nie nasze zmartwienie 😊
OdpowiedzUsuń