sobota, 30 kwietnia 2016

NIEGRAMATYCZNE WIECZORY CZYLI KOSMICZNE WYZNANIA

Idziemy śpić? – bardziej zagaduje, niż pyta Stasina, sugerując się zapewne widokiem Matki dzierżącej w prawicy piżamkę chłopięcą, przymałą już nieco. W lewicy natomiast szczoteczkę do zębów z obowiązkowym Zygzakiem McQueenem, choć jego czerwony kolor nie jest tu żadną polityczną podpuchą.
Już za chwilkę – uspakaja Matka o zajętych rękach.
To ja już idę się kładzić – zgodny jak nigdy Stasina gotowy był iść dziś Matce na rękę. Prawą lub lewą, bez znaczenie, wszak obie zajęte.
Tylko mi pomóż. Sweterek jeszcze nie odpiony – mówi senny Junior, uspakajając Matkę, że jeszcze należy  – mimo zajętych rąk – do gatunku Matek potrzebnych w życiu syna, choćby do odpięcia licznych guzików.
Odpnij – wypina mężną, acz chudą pierś.
Matka potrzebna rusza więc w stronę zapiętej materii, rzucając niedbale to, co miała w rękach dwóch, choć od lat przecież postuluje, że trzecia by się przydała. Dalibóg, czwarta nawet.
Nie kładzi się tak ubrań. Tak byle jak kładzi – napomina Stasina, dzielny uczeń. Tu Matka z radością konstatuje, ze nauka, tudzież trud wychowawczy, aby przyszłej Pani Stasinowej nie obciążać mężem-bałaganiarzem nie poszła w las, oj nie.
Co więcej, dziecina sama próbuje, nieporadnie co prawda, składać piżamkę, mamrocząc gniewnie pod nosem:
- Jak to się złoża, no jak to się złoża…
Złoża jednak dokonała Matka, a słaniające się już na nogach pachole samorzutnie umyło ręce. Płoń, kaganku higieny, płoń jak najdłużej!
- Chciałbym ususzyć – wyziewuje Staś, wyciągając ręce w stronę ręczników.
I ususza, obie równocześnie.
- Pomalowajmy zęby i do łóżka.
Malujemy więc zęby za pomocą pędzla z MacQueenem i pasty z tymże.
- A teraz śpić, śpić śpić – koordynuje nocną akcję Staś.
- Pokładziesz się ze mną? Bo nie zasnę – zastrzega.
Hip, hip, hura – cieszy się Matka jak głupia w cichości ducha. Poziomu całkowitej niezależności Stasiny pewnie nie przeżyje, a jeśli nawet, to z nieodwracalnymi zmianami w psychice i gospodarce hormonalnej. Na bank. Ale to później, bo na razie – chwilo trwaj.
- Kocham cię na wszystkich planetach i gwiazdach – wzdycha w ostatnim porywie świadomości syn młodszy.
- Niech ci się dobrze spa – i już go nie było.
Matka natomiast zawisła w błogiej nieważkości, uczepiona wszystkich planet i gwiazd Stasinych. I tak trwa, uśmiechnięta, trwa i wcale nie spa…. ;).

Wszystkie gwiazdy i planety :)

6 komentarzy:

  1. Wow! Słodziak! Miód na matki serce z tymi wyznaniami Stasia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. cudny ten Stasina Wasz- a Ty mamo Stasiny nie możesz spa lewitując między planetami przecież- no jak :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To są takie cudowne momenty, kiedy nagle okazuje się, że te wszystkie powtarzane frazy i czynności dziecko jakoś zapamiętało, chociaż wydawało się, że będziesz powtarzać je jeszcze kolejne lata... I matka nie oddycha, żeby nie zapeszyć chwili :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, kosmiczno-magiczne to chwile. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń