piątek, 11 grudnia 2015

WALKA O TRON, CZYLI KTO DRUGI TEN TRZECI


Podobno historia to stara jak świat i nawet we krwi skąpana.
No ale jeśli tak rzeczywiście jest – czy raczej było – to jednak kto by się spodziewał, że ta właśnie historia ze swoim krwawym cieniem zawita w nasze skromne i niełatwe do zdobycia progi (niełatwe, bo żeby je sforsować, należy wjechać windą pod sam dach, albo wobec częstych awarii tejże, wdrapać się tam obunóg, klnąc przy tym szpetnie już w okolicach 3 piętra).
No ale cóż poradzić – zawitała jednak, nieboga, i stanęła w progu, nie szykując się do wyjścia.
Co ciekawe, dopadła za nienacka najpierw młodszą latorośl.
Ścigamy się! – krzyknął ni z gruszki, ni z pietruszki do obiadującego Jasia Staś i pognał w stronę dużego pokoju.
Nie gnał zbyt długo, bo metraż wstydliwie niewielki i osiągnąwszy skrawek dywanu wywrzeszczał:
Pierwszy! Pierwszy! No i co? Jestem lepszy! – wykrzyczał w na fali entuzjazmu w stronę Jasiny, który był zamarł z łyżką pomidorowej w ustach.
 Jestem szybszy! – ekscytował się bezwstydnie młody zwycięzca, pozostawiając Jaśka w niemym osłupieniu. Niedługim jednak.
Ja szybciej jem pomidorową za to – wysapał, przełknąwszy rzeczoną zupę.
Na efekt nie trzeba było długo czekać – Junior kategorycznie zażądał miski zupy (której zwyczajowa nie chce nawet tknąć) i dużej (!) łyżki, żeby i te palmę pierwszeństwa przesadzić do swojego ogródka.
Tak więc w ten mniej więcej niespodziewany sposób zagościła w naszych progach RYWALIZACJA braterska.
No i poszłoooo, znęceni wizja objęcia tronu po ojcu-tyranie, a także samodzielnego dziedziczenia pokaźnego majątku rodzinnego ulokowanego w akcjach kopalni brylantów w amazońskim buszu stracili chłopcy wszelkie hamulce i zasady…
Ja pierwszy do windy – krzyczy Jaś, ledwo osiedlowy parking zamajaczy na horyzoncie. I już obaj odpinają pasy samochodowe, gotowi wyskoczyć w trakcie jazdy, zrobić efektowny półobrót na chodniku i pognać w stronę wieżowca rodzinnego.
Ponieważ – z przyczyn oczywistych – rywalizację na ogół przegrywa Stasina – arsenał środków gotowych do użycia uległ znacznemu poszerzeniu.
Kto pierwszy w kuchni – krzyczy cwana przechera na progu tejże.
Jaś omal nóg nie połamie na ostrych i krótkich (ach, ten metraż!) zakrętach, a i tak Staś melduje się tam pierwszy.
Kto pierwszy w łóżku! – krzyczy Staś, nakryty już kołdrą po uszy.
Jasiek nabierał się do czasu, aż wreszcie postawił veto.
Kto pierwszy przy mamie! – wrzeszczy rezolutny Stasina, kiedy Matka rzeczona zakłada mu kapcie.
A nie, bo kto pierwszy w ubikacji! – odkrzykuje raźno Jaś, zasiadłszy wcześniej na sedesie.
E, no weź. Byłem pierwszy – domaga się jednak palmy pierwszeństwa młodszy, najwyraźniej zbity z pantałyku (co to jest pantałyk, Matka nie ma bladego pojęcia).
Kto drugi, ten pierwszy! – starszy próbuje pokonać go myśleniem abstrakcyjnym i systemem skomplikowanych zaprzeczeń natury filozoficznej.
Kto drugi, ten trzeci! – nie daje się Staś, jak się okazuje, niezgorzej z filozofią obyty od brata.
E, no weź. Kto drugi, ten pierwszy. Byłem pierwszy! – upiera się Jaś.
A ja drugi. Wygrałem! -   wciąż nie daje się Staś.
Tak więc atmosfera gęstnieje, każdy z chłopców wygrywa, domagając się coraz głośniej lauru, radosny sąsiad stuka w kaloryfer, a napięcia sięga zenitu.
Kto czwarty w kuchni! – krzyczy znękana Matka z kuchni właśnie, co wywołuje konsternację i wprowadza ciszę absolutną. Chłopcy kategorycznie odmawiają też wejścia do tejże, policzywszy uprzednio, że żaden z nich nie będzie jednak czwarty.
Sytuacja patowa, pojawia się pomysł, by zadzwonić po babcię, by uzupełniła skład potrzebny do „czwartego do kuchni”. Na szczęście wchodzi Tata, zdezorientowany namolnymi prośbami by udał się do kuchni, idzie w tamtym kierunku.
Teraz chłopcy biorą się na przeczekanie w przedpokoju, co okrutna Matka wykorzystuje bez mrugnięcia okiem, oddając się niewybrednej czynności oglądania w tv krwawych perypetii sułtanek na dworze osmańskim… ;).

                

22 komentarze:

  1. Młodszy nieźle kombibuje!!! :D a Matka świetnie rozegrała braterską rywalizację! Jestem pod wrażeniem!

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Matka się stara, jak może, choć czasem ręce opadają i nie wiadomo, co wymyślić ;). Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Junior też ma ten etap, że we wszystkim i stałe chce być pierwszy ;) Codziennie rywalizuje z kumplami kto wygra i kto "dostanie 100 pucharów"- nie wiem skąd im się wzięły te puchary?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak kiedyś przyniesie tę setkę do domu? To dopiero będzie jazda ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. hahahhaah, a ja pamietam takie haslo :" kto ostatni w klasie- parowa" :))) wszyscy lecieli na leb, na szyje - to byly akcje :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ostatecznie Matka jest parówą ;). Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  5. Rywalizacja chłopaków ma też pozytywne strony. Na pewno podnosi oglądalność tv :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, ale żeby jeszcze jakoś ambitnie podnosiła...;)

      Usuń
  6. Hehe, u nas dokładnie ten sam temat na tapecie :P

    http://pietruszka-zochacz-jachol.blogspot.ch/2015/12/kolejnosc-odwrotna.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walka przenosi się na pozostałych członków rodziny... Ostatnio Matka wygrałam sprint slalomem do kuchni... ;)

      Usuń
  7. rywalizacja jest dobra tylko dlaczego ona musi zawsze kogoś skrzywdzić bo ten młodszy zawsze przegrywa bo jest miejszy a jak już mu się uda to starszy zawsze coś powie że to nie fer bo np. szybciej wyszedł z auta ech... kłutnie tylko i smutki przez to ale takie lekcje też dzieci potrzebują

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mały przegrywa w przedbiegach, ale też sprytnie kombinuje, jak tu się mimo wszystko nie dać ;). Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Znam ten temat dość mocno! ale Twój opis jest cudny:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Temat prosto z życia :). Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niezle zes chlopakow pobila ich wlasna bronia! :D

    U nas tez wszelkie wyscigi i zawody sa na porzadku dziennym. Tyle, ze dzieciaki mlodsze i na tyle zblizone wiekiem, ze za bardzo nie kombinuja (jeszcze). Za to jest duzo placzu przegranego(-nej) i wtedy najczesciej rozlega sie "Ja sie wcale nie scigalam(-em)!". :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas rywalizacja trwa w najlepsze. Przegrany tez bardzo przeżywa porażkę... ;). Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  11. Z okazji świąt Tobie, Twoim bliskim i wszystkim czytelnikom składam najlepsze życzenia. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję i wzajemnie - radości i odpoczynku. Do siego roku :)

    OdpowiedzUsuń
  13. U nas też wieczne wyścigi kto pierwsze - najgorsze są przepychanki na schodach i kłótnie o poranku na klatce schodowej kto pierwszy drzwi wyjściowe będzie otwierał :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas walka się nasila. Mam nadzieję, że któregoś dnia zauważą, że bić się nie ma o co ;)

      Usuń