Lulka jest
zapchana – wzdycha Stasina z rezygnacją, zerkając w czeluść gumowego węża za
pomocą którego naśladował – zgoda, trochę nieudolnie – słonia, próbując
wydmuchać z nienacka powietrze w stronę niczego niespodziewającego się brata.
Na szczęście lulka nie działa.
Mówi się RURKA –
wytyka bezlitosny brat, odmuchując w czeluść przedmiotu sporu logopedycznego.
Faktycznie, bez skutku.
Mama, może
naplawisz? – ignoruje młodszy starszego, coś jakby mimochodem starając się zmienić temat.
Nie umiem – mówi
Matka leniwa.
Tludno –
stwierdza Junior.
Trudno, trudno
się mówi – nie odpuszcza Jasina, który wreszcie bezdyskusyjnie i bezapelacyjnie
może być pierwszy w tym braterskim maratonie.
Mnie się łatwo
mówi – odparowuje Staś-spryciarza.
A zrób taki traktor z ust. Zrób tak, zobacz –
trrrrrrrrrrr – tryta radośnie Jasina, przemilczając niecodzienną błyskotliwość brata, plując przy tym beztrosko wokół i nie poprzestając w zachętach:
No zobacz –
takie: trrrrrrrrrrrrr – dalibóg, jeszcze chwila, a nastąpi transformacja naszej
dzieciny w jakieś cudo techniki rolniczej gotowe odjechać gdzieś – w siną dal
– w kłębach dymu radośnie trytając.
Trrrrrrrrr – jak
prawie-echo powtarza Jaś.
Tlllllllllll –
powtarza mocno przejęty Staś.
Rurka – zachęca
nie zrażony Starszak.
Lulka – niesie nie-echo
niewyuczalnego Stasiny.
Rabarbar –
wczuwa się sadystycznie Jaś.
Barbakan –
podbija bezlitośnie.
Matka, może na
wyrost dostrzegając element mobbingu i molestowania słownego nad słabszym,
wzięła się czem prędzej do przepychania rurki, od której całe zło się zaczęło.
A że potrzeba matką
wynalazków – zrobiła to w try miga i radośnie zadmuchała w latorośle.
Już, już,
przepchane – gorliwie odwracała uwagę jednego od niedostatków drugiego.
Możecie się
bawić – zachęcała, choć doprawdy, w co można się bawić za pomocą takiej rury?
Super! Pobawimy
się w farmę – ucieszył się Jaś.
W falmę? –
zaperzył się Staś.
Ok, no to w zoo
– przymierze logopedyczne zostało zawarte ponad nieszczęsnym er, a radosny słoń
zaopatrzony w gumową trąbę-rurę przebiegał radośnie po 50 m wybiegu, wyjąc przy tym
niemiłosiernie.
Tymczasem Matka tradycyjnie
popadła w odmęty zamyślenia – bo jak tu gumową lulą bawić się w falmę, no
jak? ;)
"Mnie się łatwo mówi" - tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że lubiłam drażnić się z moją młodszą siostrą, która również nie wymawiała "rrr". Tyle, że zamiast mówiła "jjj". Czasem było ciekawie :)
No właśnie, każdemu według potrzeb ;). Pozdrawiam :)
UsuńU nas też jest nadal "luka", " falma" i "tlaktol" ;)
OdpowiedzUsuńMnie to rozrzewnia... :)
UsuńU nas też "R" brak. Ale jeszcze jest czas :).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u nas to też kwestia czasu. Chociaż osobiście uwielbiam to "l" :)
UsuńJak ja "kosiam" te niedoskonałości językowe... te lulki, jujki, te scotki i scury... (u nas królują te 2 ostatnie ;-). Mój hit - mamo, zobac, Kiara węsy scura!
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie jeszcze ten czas na "ą-ę", więc póki mozna, ciesmy się z tego, co sybko minie, Matko Klóluf (błędy ortograficzne u starszego też mnie JESZCZE rozwalają - choć już raczej nie powinny...).
Zgadzam się, też kosiam i żal, że niedługo się pewnie skończy... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń"Mnie sie latwo mowi" rozlozylo mnie na lopatki! :)
OdpowiedzUsuńAch ta rywalizacja miedzy dziecmi. Moi wczoraj pod przedszkolem urzadzili sobie wyscigi do parkingu. Oczywiscie wygrala Starsza jako posiadaczka dluzszych odnozy. Zamiast sie jednak upajac zwyciestwem, cala droge do domu dreczyla brata (raptem 1.5 roku mlodszego), ze jest mala dzidzia, bo ma krotkie nogi i wolno biega. Mlodszy oczywiscie reagowal dzikim rykiem i protestami, a ja mialam ochote udusic oboje. :D
Moj mlodszy tez jeszcze nie wymawia wielu glosek, ale poki co delektuje sie tym slodkim seplenieniem. :)
Mój starszy też dręczy młodszego. Chociaż młodszy dzielnie walczy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńa u nas z R jakos szybko poszło i o dziwo młodsyz prędzej załapał niż duzy :)
OdpowiedzUsuńCzyli - nie ma reguły. Pozdrawiam :)
Usuń